Biuro Prasowe GKS Górnik Łęczna (piłka nożna kobieca) tekst i zdjęcie
O powrocie do treningów, nadchodzącym sparingu z TME UKS SMS Łódź i dotychczasowych wynikach, porozmawialiśmy z naszą napastniczką, Nikolą Karczewską.
Zdążyłyście za sobą trochę zatęsknić podczas przerwy zimowej?
Na pewno, ale uważam, że ta przerwa bardzo dobrze na nas wpłynęła. Nabrałyśmy świeżości, nie tylko do pracy, ale i do siebie nawzajem. Dzięki temu wróciłyśmy do klubu pełne motywacji i chęci.
Za wami półtora tygodnia treningów. Jak możesz podsumować ten czas?
Jak na razie skupiamy się głównie na treningach siłowych, by nabrać mocy, a dopiero później ruszyć do pracy stricte piłkarskiej. Oczywiście brakuje nam trochę gry, ale jesteśmy świadome, że musimy iść krok po kroku, by wiosną prezentować się jak najlepiej w meczach ligowych.
Trener Mazurkiewicz mówił ostatnio, że widzi w was głód rywalizacji. Też masz takie odczucia?
Pewnie! Co prawda w tamtym roku po raz pierwszy grałyśmy aż do połowy grudnia – znacznie dłużej niż zwykle, ale to chyba tylko zwiększyło nasze apetyty. Tak jak powiedziałam, przerwa świąteczna nas pobudziła – gdy teraz wychodzimy na boisko treningowe, żadna z nas nawet nie myśli o odstawianiu nogi (śmiech).
Już w niedzielę zagracie pierwszy sparing, z TME UKS SMS Łódź. Będziecie czuły presję wyniku, czy może głównym celem tego meczu będzie „poczucie” piłki w warunkach meczowych?
Presja na wynik jest zawsze – szczególnie gdy gra się w zespole mistrza Polski – my po prostu nie lubimy przegrywać. Myślę jednak, że w najbliższym meczu skupimy się na tym, by przełożyć założenia taktyczne, nad którymi pracujemy na treningach, na samo spotkanie.
SMS Łódź w tym sezonie ligowym spisuje się świetnie i po rundzie jesiennej zajmuje drugą lokatę w tabeli. Ciebie, jako byłą zawodniczkę tej drużyny, zaskakuje ta dobra postawa?
Myślę, że nie tylko mnie. A mówiąc szczerze, trochę mnie to dziwi, a trochę nie. Ciągle mam kontakt z zawodniczkami SMS-u i często słyszę od nich, że coś ruszyło naprzód. Te wyniki to pewnie także efekt dobrego zaplecza, akademii, bo coraz więcej wychowanek wchodzi do pierwszej drużyny.
Nasz zespół po pierwszej części sezonu plasuje się natomiast na piątym miejscu w tabeli Ekstraligi, co również jest nieco zaskakujące. Jak możesz na chłodno podsumować to, co działo się jesienią?
Na pewno nasza gra nie wyglądała tak, jak chcemy, by wyglądała. Trzeba jednak pamiętać, że latem drużyna została mocno przebudowana. Odeszły od nas dwie kluczowe zawodniczki, kilka nowych piłkarek dołączyło do zespołu i musiałyśmy zgrywać się od nowa, wypracowywać schematy, a przy tym kilka dziewczyn zmieniło pozycję na boisku. Te pół roku to było takie ogrywanie się. Teraz wiemy już mniej więcej, czego możemy się po sobie spodziewać i nad czym pracować, by nasza gra wyglądała coraz lepiej.
Dla ciebie końcówka tamtego roku była wyjątkowa, bo po raz pierwszy wystąpiłaś w Lidze Mistrzyń. Co dały ci występy w Europie?
Przede wszystkim zderzyłam się z piłką na europejskim poziomie, silnymi zawodniczkami, które są niezwykle szybkie i dużo na boisku myślą. Mecze z takimi rywalami rozwijają najbardziej, więc dla mnie było to świetne przeżycie, z którego dużo wyciągnęłam.
Co konkretnie?
Uświadomiłam sobie, że muszę więcej pracować z piłką i szybciej podejmować decyzje. Muszę wiedzieć, co chcę zrobić z piłką jeszcze zanim ją dostanę. Bo gdy podanie już „idzie” zostają ułamki sekund na podjęcie decyzji – nie zawsze jest to wykonalne.
Myślisz, że udział w Lidze Mistrzyń przełoży się na poziom waszej gry w rundzie wiosennej Ekstraligi?
Wydaje mi się, że tak. Możliwość mierzenia się z najlepszymi była dla nas zastrzykiem pozytywnej energii, mocno nas to podbudowało. Pamiętam, że po domowym meczu z PSG, który co prawda przegrałyśmy 0:2, ale w którym zaprezentowałyśmy się naprawdę dobrze, weszłyśmy do szatni i zadałyśmy sobie pytanie, dlaczego nie grałyśmy tak przez całą rundę ligową. Pokazałyśmy więc, że gdy jesteśmy drużyną, możemy osiągać wiele. Wierzę, że udowodnimy to także wiosną.
Dodaj komentarz