
Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Magda Pluszewaska ,Norbert Rzeszut , zdjęcie Grzegorz Trzpil
Nie było łatwo w Puławach! Po słabszej pierwszej połowie, którą kielczanie przegrali 14:15, pozytywny impuls dał zespołowi Mateusz Kornecki, który drugą część gry rozpoczął od czterech skutecznych interwencji, zmieniając między słupkami Andreasa Wolffa. Mistrzowie Polski trzecią ekipę PGNiG Superligi pokonali 33:29, wspólnie tworząc kibicom ciekawy do oglądania, dynamiczny pojedynek.
KS Azoty-Puławy – Łomża Vive Kielce 29:33 (15:14)
KS Azoty-Puławy: Bogdanov, Borucki – Velkavrh 1, Łangowski 1, Jurecki 6, Szyba 5, Podsiadło 3, Przybylski 1, Akimenko 6, Seroka, Jarosiewicz 1, Gumiński, Dawydzik 3, Rogulski 2
Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff – A. Dujshebaev 3, Vujović 2, D. Dujshebaev 2, Karacić 2, Olejniczak 2, Sićko 2, Gębala 2, Kulesh 2, Moryto 4, Surgiel 6, Gudjonsson 2, Karalek 3, Tournat 1, Kaczor
Pierwsza siódemka: Wolff – Gębala, Karacić, A. Dujshbeaev, Karalek, Olejniczak, Gudjonsson
Wynik rzutem karnym otworzył Arkadiusz Moryto. Skrzydłowy wszedł na parkiet specjalnie na wykonanie „siódemki”, a na razie na prawym skrzydle występował Sigvaldi Gudjonsson. Na lewym zaś rozpoczął Michał Olejniczak, który w kontrataku zdobył dla kielczan trafienie numer dwa. Puławianie rozpoczęli od fatalnej skuteczności w ataku. W ciągu ośmiu minut tylko Andrii Akimenko zdołał pokonać Andreasa Wolffa, przy czym jego koledzy parokrotnie dochodzili do pozycji rzutowych, ale obijali słupki lub posyłali piłkę ponad bramką.
Po chwilowej niemocy gospodarze wzięli się jednak do pracy. To kielczanie zaczęli popełniać błędy w ataku, co puławianie wykorzystywali w kontrach. Po jedenastu minutach mieliśmy remis 5:5, a Azoty Puławy naprawdę dobrze przetrwały niemal dwuminutowy okres podwójnego osłabienia. Po kwadransie, gdy do tego wyniku zdołaliśmy dołożyć tylko jedno trafienie, trener Talant Dujshebaev poprosił o czas. Mecz był dynamiczny, z wieloma akcjami po obu stronach, ale i wieloma błędami, które trzeba było szybko wyeliminować.
Na parkiecie pojawili się m. in. Cezary Surgiel, Nicolas Tournat czy Daniel Dujshebaev. Ten ostatni już w pierwszej akcji defensywnej odesłany został na ławkę za faul na Pawle Podsiadło. Bardzo przytomnie w obronie zagrał jednak Nicolas Tornat, który przechwycił podanie do koła Michała Jureckiego, podając piłkę daleko do przodu, gdzie użytek zrobił z niej rozpędzony Sigvaldi Gudjonsson. Puławianie większość swoich akcji dogrywali natomiast do prawej „połówki”, gdzie wykańczali je skutecznie Michał Szyba lub Paweł Podsiadło, nie pozwalając Mistrzom Polski odskoczyć na różnicę większą niż dwie bramki. W ekipie gospodarzy dobrze sprawował się bramkarz Vadim Bogdanov i także dzięki niemu na dwie minuty przed przerwą rywale zdołali wyrównać na 14:14, a chwilę później, po czasie wziętym przez Larsa Walthera na prowadzenie Azoty-Puławy wyprowadził Michał Jurecki. Do szatni schodziliśmy przegrywając 14:15.
Na drugą część spotkania między słupkami kielczan zameldował się Mateusz Kornecki, który rozpoczął od czterech skutecznych interwencji. W kontrze bramkę zdobył Arek Moryto, z karnego Branko Vujović, znów Arek i Czarek Surgiel, dzięki czemu błyskawicznie odzyskaliśmy prowadzenie, 18:15. Ze wsparciem w bramce Mistrzom Polski grało się dużo spokojniej także w ataku. Po dziesięciu minutach gry Mateusz Kornecki utrzymywał skuteczność na poziomie 60-70%, a ekipa Łomża Vive Kielce prowadziła 23:18.
Mniej więcej taka przewaga otrzymywała się w tej połowie do końca. Gdy rzutem Michała Olejniczaka znokautowany został Vadim Bogdanov, dobrą zmianę doświadczonemu golkiperowi dał Wojciech Borucki. Strata puławian nie zmniejszała się, więc Lars Walther postawił wszystko na jedną kartę, grając siedmiu na sześciu. Szybko pomysł ten skarcił Branko Vujović, zdobywając trafienie do pustej bramki. Wciąż dobrze w bramce sprawował się Mateusz Kornecki. Magiczna granica pięciu goli zmniejszyła się tylko o jedno trafienie i ostatecznie kielczanie wygrali w Puławach 33:29.
T. Gębala: Cieszę się, że udało mi się złapać Dzidzię na ofensa
KOMENTARZE PO MECZU KS AZOTY-PUŁAWY – ŁOMŻA VIVE KIELCE (29:33)
Talant Dujshebaev, trener Łomża Vive Kielce: Jesteśmy w bardzo ciężkiej sytuacji. Gramy co drugi dzień, na wyjeździe, praktycznie bez możliwości przygotowania się. Ja oczywiście nie narzekam, tylko mówię prawdę tak, jak jest i bardzo dziękuję moim chłopakom. Graliśmy dzisiaj przeciwko Azotom Puławy, a to zespół, który dla mnie jest na poziomie Ligi Mistrzów. Azoty mają po dwóch równorzędnych zawodników na każdej pozycji. Bardzo chcieliśmy tutaj wygrać. W pierwszej połowie zrobiliśmy bardzo dużo błędów. W drugiej było dużo lepiej, bardzo nam pomógł Mateusz Kornecki. Wygraliśmy mecz i z tego powodu cieszymy się.
Tomasz Gębala, rozgrywający Łomża Vive Kielce: Zagraliśmy czterdzieści pięć minut trochę słabo, a piętnaście minut dobrze. Najważniejsze, że mamy pozytywny wynik. Musimy wyciągnąć wnioski i zdecydowanie poprawić naszą grę. Mam nadzieję, że do meczu z Elverum nasze głowy odpoczną, bo widać, że właśnie w głowach jesteśmy zmęczeni. Przed nami wiele pracy i musimy być gotowi, by ją wykonać. Wracamy, gramy mecz, wracamy, gramy mecz, albo jesteśmy w podróży, albo szykujemy się do kolejnego spotkania. Jesteśmy pod napięciem, ale musimy sobie z tym poradzić, mamy jeszcze do rozegrania siedem meczów w krótkim okresie. Ogólnie, nie było dzisiaj źle. Cieszę się, że udało się zrealizować kilka założeń taktycznych przy pewnych zagrywkach, np. złapanie Dzidzi „na ofensa”. Przed meczem było powiedziane, że muszę go złapać i to się udało. Fajnie, że udało mi się zrealizować to, co jeszcze technicznie sprawia mi problemy, bo ja raczej nie jestem zawodnikiem, który się tak podstawia.
Alex Dujshebaev, rozgrywający Łomża Vive Kielce: Gratuluję Azotom Puławy, które zagrały bardzo dobry mecz. To jedna z najlepszych drużyn PGNiG Superligi. W pierwszej połowie rywale byli od nas lepsi, a my popełniliśmy zbyt wiele błędów i nie wykorzystywaliśmy naszej przewagi, obrony. To nie był poziom, który powinna prezentować Łomża Vive Kielce. W przerwie ochłonęliśmy i w drugiej połowie wiele się zmieniło. Zaczęliśmy od obrony, Mateusza Korneckiego, który bardzo dobrze bronił i dał nam spokój, który wykorzystywaliśmy w ataku. Najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty i już myślimy o kolejnym meczu.
Dodaj komentarz