
Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Magda Pluszewska i Maciej Szarek , zdjęcie archiwalne
Drużyna Łomża Vive Kielce odniosła bardzo ważne zwycięstwo w Szeged! Po fatalnym występie w Paryżu sprzed dwóch dni ekipa Mistrzów Polski odbudowała morale, pokonując MOL-Pick Szeged 30:26. Spotkanie było bardzo zacięte i dopiero w końcówce kielczanom udało się odskoczyć na minimalną przewagę.
MOL-Pick Szeged – Łomża Vive Kielce 26:30 (14:14)
MOL-Pick Szeged: Mikler, Alilović – Kallman, Bodo, Canellas, Henigman, Radivojević, Gaber, Sostarić, Kasparek, Stranovsky, Bombac, Rosta, Zhitnikov
Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki – Vujović, Olejniczak, Sićko, A. Dujshebaev, Tournat, Karacić, Kulesh, Moryto, Surgiel, Kaczor, D. Dujshebaev, Gębala, Karalek
Pierwsza siódemka: Wolff – Olejniczak, Karacic, A. Dujshebaev, Karalek, B. Vujović, A. Moryto
Przed meczem minutą ciszy uczczono legendę chorwackiej piłki ręcznej, Zlatko Saracevicia, który odszedł kilka dni temu. Chwilą zadumy wyrażono także modlitwę za przebywającego w szpitalu w bardzo złym stanie Alfredo Quintanę. Gdy mecz się rozpoczął, już pierwsze jego minuty zapowiedziały, że będzie to bardzo twarda walka. Problemy z celownikiem miał Branko Vujović, który nie wykorzystał trzech sytuacji rzutowych, ale na szczęście jego koledzy dobrze go asekurowali. Przytomnie z koła trafiał Artsem Karalek, a na rozegraniu dobrze rozpoczął Igor Karacić. Kilka razy piłkę odbił Andreas Wolff. Po wykorzystanym rzucie karnym Arka Moryto w dziewiętnastej minucie prowadziliśmy 9:7.
Choć hala była pusta, cały czas słychać było doping, który w Szeged puszczano z głośników. Dodatkowo wypełnił ją potężny okrzyk kielczan, gdy przy stanie 9:8 widowiskowo rzut ze skrzydła Martina Stranovskiego obronił kapitan Mistrzów Polski. Chwilę później z drugiego skrzydła nie pomylił się jednak Bogdan Radivojević, a trener Talant Dujshebaev poprosił o czas. Prowadziliśmy 11:10, a nasza gra wyglądała dużo lepiej niż w Paryżu.
Kielczanom nie wychodziły za bardzo rzuty z dystansu, które albo zatrzymywały się na węgierskim bloku, albo na Rolandzie Miklerze, albo na słupkach bramki. Ciężar gry opierał się więc o pierwszą linię. Przez nieskuteczność ataków z dziewiątego metra na dwie minuty przed przerwą gospodarze zdołali wyjść na prowadzenie 13:12. Na szczęście wtedy sprytnie w obronie zachował się Szymon Sićko, który wykradł Szeged piłkę i pomknął do kontrataku, posyłając ją delikatnie obok Rolanda Miklera. Ostatnie sekundy tej części gry były bardzo zacięte, a tuż przed przerwą rzut Stanislava Kasparka obronił Andreas Wolff, dzięki czemu do szatni zawodnicy schodzili przy remisie 14:14.
W drugiej połowie żadna ze stron nie zamierzała odpuszczać i wynik powoli posuwał się do przody punkt za punkt. W ekipie kielczan wreszcie odpaliła druga linia za pośrednictwem Szymona Sićko. Generalnie jednak Mistrzom Polski bardzo ciężko zdobywało się kolejne bramki. Rywale wiele trafień zdobywali wdzierając się w naszą obronę i pokonując Andreasa Wolffa w sytuacjach jeden na jeden.
Wreszcie sprawy w swoje ręce wziął Alex Dujshebaev. Hiszpan zdobył trzy gole z rzędu od stanu 22:22 wyprowadzając nasz zespół na 25:22. Ekipa Łomża Vive Kielce była dziś bardzo silna mentalnie i chyba właśnie mocą woli pchała wynik do przodu. Pod koniec pojedynku przetrwaliśmy jeszcze jeden bardzo trudny moment, gdy Szeged znów zbliżył się do nas. Patrząc na zacięcie na twarzach naszych zawodników, można już było być pewnym, że nie oddamy tego zwycięstwa. Po sześćdziesięciu minutach ogromnie trudnej gry pokonaliśmy MOL-Pick Szeged 30:26, odbudowując morale po porażce w Paryżu!
T. Gębala: Nie przestaliśmy wierzyć!
Łomża Vive Kielce pokonała MOL-Pick Szeged (30:26) w 13. kolejce Ligi Mistrzów i przerwała złą passę wyjazdowych gier. „Nie przestaliśmy wierzyć, wspierać się, nie wytykaliśmy sobie błędów, ale staraliśmy się pomóc sobie nawzajem. To nam się udało i pokazaliśmy, że nawet kiedy mamy zły czas, nie przestajemy wierzyć w zespół i nasz projekt” – powiedział po meczu Tomasz Gębala.
Talant Dujshebaev, trener Łomża Vive Kielce: To dla nas bardzo ważne zwycięstwo. Ostatnie dwa mecze na wyjeździe w Lidze Mistrzów były dla nas nieudane i bardzo złe. Teraz znów mierzyliśmy się z wielkim zespołem, jakim jest Pick Szeged, i zrobiliśmy krok do przodu, wygrywając spotkanie, mimo że ostatnio graliśmy słabiej. Dlatego tym bardziej gratuluję swojej drużynie, ale też rywalom. W Segedynie pracuje najlepszy trener na świecie, który zrobił największą pracę dla hiszpańskiej piłki ręcznej. Jeśli dziś mamy tylu dobrych szkoleniowców z tego kraju, to właśnie zasługa Juana Carlosa Pastora.
Tomasz Gębala, zawodnik Łomża Vive Kielce: Najważniejsze, że walczyliśmy razem. Ostatnie dwa mecze w Lidze Mistrzów były dla nas trudne, ale zjednoczyliśmy się jako drużyna i razem się podnieśliśmy. Nie przestaliśmy wierzyć, wspierać się, nie wytykaliśmy sobie błędów, ale staraliśmy się pomóc sobie nawzajem. To nam się udało i pokazaliśmy, że nawet kiedy mamy zły czas, nie przestajemy wierzyć w zespół i nasz projekt. Teraz chcemy kontynuować rozgrywki, grając tak dobrze, jak w Segedynie.
Andreas Wolff, bramkarz i kapitan Łomża Vive Kielce: Oczywiście to dla nas bardzo ważne zwycięstwo. Ostatnio graliśmy źle poza Halą Legionów. Od początku zmagań w grupie chcieliśmy zająć pierwsze miejsce i mieć lepsze rozstawienie przed kolejną rundą. Przegraliśmy dwa mecze, więc o to może być ciężko. W Paryżu zagraliśmy jak nie my, dlatego wiedzieliśmy, że w Segedynie musimy wygrać. I zagraliśmy o wiele lepiej. Bardzo dobrze w obronie, dzięki czemu zmusiliśmy rywali do wielu błędów. W ataku super spisali się Alex, Igor i Artsem. Jednak o zwycięstwie pomyślałem dopiero w 58. minucie. Pick ma zawodników, którzy w chwilę mogli odwrócić losy meczu, ale nie pozwoliliśmy na to. Po zwycięstwie chyba od razu pójdziemy spać, bo to ciężki czas dla nas. Zaraz gramy przecież ze Szczecinem!
Artsem Karalek, zawodnik Łomża Vive Kielce: W Paryżu trochę dostaliśmy, a wiem, że jesteśmy jedną z najlepszych drużyn na świecie. Taka porażka nas zabolała, więc do Segedynu nie przyjechaliśmy powalczyć, tylko wygrać i pokazać, że każdemu może zdarzyć się wpadka. Długo nasza współpraca z obrotowymi wyglądała bardzo dobrze, w drugiej połowie Pick lepiej bronił już na szóstym metrze, ale dzięki temu Szymon Sićko mógł parę razy pokazać swoje możliwości z drugiej linii. Zawsze chcielibyśmy więcej, chcielibyśmy lepiej zagrać poprzedni mecz, ale grunt, że wracamy do domu ze zwycięstwem. Nie chcę nawet myśleć, co by było, gdybyśmy znów przegrali.
Michał Olejniczak, zawodnik Łomża Vive Kielce: Bardzo się cieszymy z tego zwycięstwa! To był trudny teren, a dzięki dwóm punktom wracamy do domu w dobrych humorach. Rola skrzydłowego to nie moja nominalna pozycja, ale zawsze staram dawać się z siebie maksimum. Dziś warunki atmosferyczne sprzyjały i trafiłem trzy razy. W drugiej połowie zachowaliśmy koncentrację, kluczowym momentem było osiągnięcie trzech bramek przewagi i to nam dało spokój mentalny, a przewagę dowieźliśmy do końca.
Juan Carlos Pastor, trener MOL-Pick Szeged: Chcielibyśmy przekazać słowa wsparcia Alfredo Quintanie z FC Porto w związku z trudną sytuacją, w jakiej się znalazł. Mamy nadzieję, że wróci do zdrowia i do gry. Mecz z drużyną z Kielc był bardzo wyrównany, co chwilę był remis lub różnica jednej bramki. Dopiero w ostatnich dziesięciu minutach rywale wykorzystali kilka okazji i zbudowali większą przewagę. Musimy poprawić naszą grę i w ataku, i w obronie, zachowywać się trochę inaczej. Zabrakło nam kilku graczy, ale w dzisiejszych czasach każdy ma jakieś problemy. Potrzeba nam więcej dynamiki na kolejne spotkania. Kielczanie przegrali ostatnio kilka spotkań, Talant to mój serdeczny przyjaciel, tym bardziej gratuluję mu zwycięstwa.
Mario Sostarić, zawodnik MOL-Pick Szeged: Gratulacje dla zespołu z Kielc. Myślę, że zagraliśmy trochę za miękko. Wiedzieliśmy, jak klasowym zespołem jest Łomża Vive i wiedzieliśmy, że przegrali w Paryżu i będą zmotywowani, by walczyć jak lwy. Zrobili to i mam do nich duży szacunek. Teraz my musimy zrobić to samo w kolejnym meczu z Flensburgiem, też pokazać walczący charakter. Zabrakło nam kilku graczy, ale to żadna wymówka, rywale zasłużyli na wygraną. Kiedy zyskali przewagę 10 minut przed końcem, nie oddali już jej. Dobrze współpracowali z blokiem i skutecznie rzucali z drugiej linii.
Dodaj komentarz