Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Magda Pluszewska , zdjęcie archiwalne
Bardzo dobre widowisko zgotowały nam dzisiaj ekipy Łomża Vive Kielce i Górnika Zabrze w Hali Legionów. Mistrzowie Polski po wyrównanym meczu niewysoko wygrali z podopiecznymi Marcina Lijewskiego 34:30. Teraz czeka nas tygodniowa przerwa na zgrupowania reprezentacji narodowych, a do gry wrócimy 18 marca półfinałowym meczem PGNiG Pucharu Polski z Orlen Wisłą Płock.
Łomża Vive Kielce – Górnik Zabrze 34:30 (17:15)
Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wałach, Wolff – Vujović, Olejniczak, Sićko, A. Dujshebaev, Tournat, Yusuf, Kulesh, Surgiel, D. Dujshebaev, Karalek, Gudjonsson
Górnik Zabrze: Galia, Skrzyniarz – Bondzior, Bis, Tomczak, Łyżwa, Sluijters, Kazimier, Czuwara, Pawelec, Bushku, Gliński, Gogola, Kondratiuk, Dudkowski, Skrzyniarz, Adamuszek
Pierwsza siódemka: Kornecki, Surgiel, Kulesh, A. Dujshebaev, Karalek, D. Dujshebaev, Gudjonsson
Ci, którzy lubią oglądać parady bramkarskie, z pewnością cieszyli się pierwszymi minutami meczu. W Łomża Vive Kielce Mateusz Kornecki, a w Górniku Zabrze Martin Galia popisywali się spektakularnymi interwencjami w sytuacjach jeden na jeden. Po dziesięciu minutach obaj mieli na koncie po cztery obrony, a przy tym 40% i 44% skuteczności. W obronie trener Talant Dujshebaev postawił na system 5-1, w którym standardowo rywali straszył wysoko Alex Dujshebaev. Hiszpan najlepiej też radził sobie w ataku, wykorzystując każdą sytuację. W ciągu kwadransa zdobył dla kielczan 4 bramki.
W siedemnastej minucie spotkania na parkiet, na pozycję prawoskrzydłowego wszedł Faruk Yusuf, odnotowując tym samym swój debiut w Hali Legionów. Na „jedynce” w defensywie natomiast Alexa Dujshebaeva zastąpił Michał Olejniczak. Mecz toczył się mniej więcej bramka za bramkę. Momentami gospodarzom udawało się odskoczyć na trzy trafienia, ale podopieczni Marcina Lijewskiego szybko odrabiali straty, wykorzystując nasze błędy.
Kilka minut przed końcem pierwszej połowy w szeregi kielczan wdarło się rozkojarzenie. Rywale dwukrotnie zdobyli po dwie bramki z rzędu, przechwytując podania naszych zawodników lub trafiając do pustej bramki. Trener Talant Dujshebaev wziął czas, a tuż po nim z rzutu karnego Martina Galię pokonał Branko Vujović. Chwilę później z bramkarzem gości rozprawił się Nicolas Tournat i wtedy to Marcin Lijewski poprosił o przerwę. Prowadziliśmy 16:14 i właśnie dwa gole przewagi mieliśmy schodząc do szatni, choć w wymiarze 17:15.
Mozolnie, bo mozolnie, ale jednak o początku drugiej części spotkania powiększaliśmy prowadzenie. Po jedenastu minutach i dwóch bramkach z rzędu zdobytych przez Vlada Kulesha wynik wynosił 26:21 dla nas. Mateusza Korneckiego chwilę później zmienił między słupkami Miłosz Wałach. Gdy jednak na dziesięć minut przed końcem meczu zabrzanie doszli nas na 29:29 Mateusz Kornecki powrócił do bramki i już w pierwszej sytuacji widowiskowo obronił rzut Iso Sluijtersa.
W ataku zdecydowanymi liderami Mistrzów Polski byli dziś Alex Dujshebaev i Uladzislau Kulesh. To dzięki nim ponownie wyszliśmy na prowadzenie 31:29. W końcówce jeszcze trochę dodał duet braci Dujshebaev i ostatecznie pokonaliśmy Górnik Zabrze 34:30. Teraz zawodnicy rozjadą się na zgrupowanie kadr narodowych i do Hali Legionów wrócą meczem półfinałowym PGNiG Pucharu Polski z Orlen Wisłą Płock, który odbędzie się 18 marca.
KOMENTARZE PO MECZU ŁOMŻA VIVE KIELCE – GÓRNIK ZABRZE (34:30)
Talant Dujshebaev, trener Łomża Vive Kielce: Chciałbym podsumować ostatnie trzydzieści dni. Zagraliśmy 12 meczów. Nie rozumiem, skąd chłopaki mają tyle energii i jak dali radę wygrać dziewięć spotkań z tych dwunastu. Za to im wielkie gratki! Dzisiaj powalczyliśmy, ale ciężko było bez naszego lidera w obronie, Tomka Gębali, bez Arka Moryto, który ostatnio był w fajnej formie. Chłopaki zasłużyli na to, by zmienić otoczenie, wyjechać do reprezentacji, bo potem znów gramy mecz po meczu. Mam nadzieję, że kiedyś skończy się marzec, a zacznie kwiecień, gdzie zagramy chyba tylko cztery mecze i będziemy mogli potrenować. Ja już jestem cheerleaderką tych chłopaków! Codziennie dopinguję ich „dawaj, dawaj!”. Mogę tylko podziękować im, że wygrywają te mecze! Będziemy walczyć dalej.
Mateusz Kornecki, bramkarz Łomża Vive Kielce: Myślę, że dzisiaj podnieśliśmy ciśnienie widzom, którzy oglądali mecz. Całe szczęście udało się wygrać, bo przecież pod koniec był remis i nie wiadomo, jak mogło się to skończyć. Chwała chłopakom za to, że wytrzymaliśmy i mamy trzy punkty. Miłosz w swojej zmianie dostał wiele piłek z pierwszej linii, bardzo ciężko takie obronić. Akurat dzisiaj nie wyszło, więc zrobiliśmy znów zmianę. Liczba meczów, które ostatnio rozegraliśmy jest bardzo duża, jesteśmy zmęczeni nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Z drugiej strony nikt na to nie patrzy, trzeba robić swoje i wykrzesać pokłady energii. Dwanaście meczów w miesiąc – chyba nigdy w swojej karierze aż tylu spotkań nie grałem. Mam nadzieję, że po przerwie reprezentacyjnej powrócimy mocniejsi.
Marcin Lijewski, trener Górnika Zabrze: Nie sądzę, byśmy dzisiaj postraszyli Mistrzów Polski, ale na pewno się nie położyliśmy. Takie były cele na dzisiejszy mecz, że skoro już jesteśmy w stolicy świętokrzyskiego, to powinniśmy zostawić po sobie dobre wrażenie, bo nie ukrywam, że ostatni nasz mecz z Płockiem to nie było to, o co nam chodziło. Tutaj przez dużą część spotkania zespół realizował założenia, aczkolwiek klasę przeciwnika widać gołym okiem. Mam nadzieję, że dla moich podopiecznych to będzie bardzo fajna lekcja. Nie patrzyłem za bardzo na wynik, liczył się dla mnie obraz mojej drużyny. Wiedziałem, że nie będzie łatwo, bo Kielce mają bardzo dobrą obronę i bardzo dobrych bramkarzy. Dochodzenie do pozycji rzutowych to duży problem, więc nasza gra nie była ładna.
Bartłomiej Bis, obrotowy Górnika Zabrze: Przede wszystkim wyszła różnica poziomów między nami a Kielcami. Kielce pokazały swoje doświadczenie w końcówce, zagrały bardzo spokojnie, a my porobiliśmy wiele błędów. Właśnie te niewymuszone błędy sprawiły, że cały mecz goniliśmy. Jak się goni z takim zespołem, to w końcówce może braknąć i dzisiaj brakło niestety. Ja sam na pewno mogłem zrobić więcej. Gdy udało nam się dojść do remisu, niewiele brakło, by powalczyć o punkty.
Dodaj komentarz