Ewelina Kamczyk: Zawsze chętnie będę wracać do Łęcznej

Biuro Prasowe GKS Górnik Łęczna piłka nożna kobieca tekst i zdjęcie

Po sześciu sezonach spędzonych w naszej drużynie i zdobyciu 193 goli w oficjalnych meczach, swoją przygodę z Górnikiem Łęczna kończy Ewelina Kamczyk. Zapraszamy do przeczytania rozmowy z zawodniczką, która wkrótce przeniesie się do ligi francuskiej.

Pamiętasz jeszcze swoje początki w Górniku?

Pewnie. Były tu wtedy takie zawodniczki jak Ania Żelazko, Ania Sznyrowska, Dominika Kwietniewska. Uwielbiałam z nimi grać i miałam do nich ogromny szacunek. Oczywiście spotkałam w Łęcznej też Nataszę Górnicką i Alę Dyguś, które nadal są w klubie, ale wtedy były już trochę bardziej doświadczonymi piłkarkami niż ja. Ania Żelazko była zaś jedną z najlepszych zawodniczek w Polsce. Fakt, że mogłam ją podpatrywać na treningach i się od niej uczyć, podobnie, jak od pozostałej wymienionej czwórki, był dla mnie niezwykle ważny.

Pierwszy rok w Łęcznej był dla mnie adaptacyjny, ale szybko przekonałam się o tym, że transfer z Medyka właśnie do Górnika był dobrym krokiem. Dopiero w drugim roku mojego pobytu tutaj zaczęłam jednak strzelać więcej bramek, zostałam królową strzelczyń, co podtrzymałam aż do teraz. Dla mnie to ogromne osiągnięcie, bo udowadnia mi, że ciężką pracą można dojść do wysokiego poziomu i pomimo krytyki, z którą zmagamy się jako sportowcy, z niego nie schodzić. Co ciekawe, tej krytyki przez pięć sezonów, w których byłam najlepszą strzelczynią, było naprawdę dużo. Szczególnie w momentach, kiedy na chwilę spuszczałam z tonu. Na koniec to jednak ja cieszyłam się z sukcesów.

Masz świadomość, że twoje osiągnięcia w Górniku będzie ciężko przebić?

Rzeczywiście wydaje mi się, że w Górniku nikt nie strzelił większej liczby bramek ode mnie. Zdaję sobie z tego sprawę, ale cieszy mnie, że postawiłam wysoko poprzeczkę młodszym zawodniczkom. Będę obserwować, czy uda im się mnie przebić. Mam nadzieję, że Ewelina Kamczyk zostanie tą „legendą” (śmiech). A mówiąc na poważnie, zawsze będę kibicować Górnikowi i na pewno w przyszłości będę chciała tu jeszcze wrócić.

Jest jakieś wspomnienie z tych sześciu sezonów, które najbardziej zapadło ci w pamięć?

Pewnie nie będzie to nic nowego, ale na myśli przychodzi mi jeden mecz. Mówię oczywiście o starciu z Medykiem Konin (28 października 2017 roku – red.), w którym do 75. minuty przegrywałyśmy 1:3, ale zdołałyśmy strzelić trzy bramki…

Ty zdołałaś.

Zdołałyśmy. Zrobiłyśmy to drużynowo, mimo że to ja wpisywałam się na listę strzelczyń. Dzięki temu, że wyciągnęłyśmy ten wynik i byłyśmy zespołem, zarówno na boisku, jak i poza nim, w jakiś sposób zmieniłyśmy bieg historii. Tamto spotkanie dodało nam wiary w siebie. Dzięki niemu zdobyłyśmy pierwsze mistrzostwo i Puchar Polski, które również wspominam fantastycznie. Zawsze powtarzałam, że w Górniku czuję się jak w domu, a tamte sukcesy były pięknym przypieczętowaniem sezonu.

Pamiętam też moment, gdy Zbigniew Boniek wręczał mi Złotego Buta i wymieniliśmy kilka zdań. Powiedział mi wtedy, że Kamil Grosicki mógłby mi pozazdrościć jednej z bramek. To było bardzo miłe przeżycie. Kolejne wspomnienie wiąże się z Anią Gawrońską, która tego samego dnia, gdy odbierałam nagrodę, przyklęknęła i udawała, że czyści mi buta. Bardzo szanuję Anię jako piłkarkę, bo wiem, jak wiele osiągnęła. Mimo wieku nadal jest jedną z czołowych zawodniczek w Polsce. Dla mnie było to wyjątkowe, że taka piłkarka może wykonać taki gest. Dużo to dla mnie znaczyło i bardzo jej za to dziękuję.

Czemu zdecydowałaś się na odejście właśnie teraz?

Wcześniej też miałam myśli o transferze, ale bardziej pchali mnie do tego inni. Było mi dobrze w Górniku, byłam szczęśliwa i chciałam nadal realizować się w tym zespole. Wiem, że wiele osób żyło w przekonaniu, że „Kamczyk się już skończyła”, ale ja cały czas udowadniam, że tak nie jest. Takie słowa jeszcze bardziej mnie napędzały. Chyba po to są hejterzy – żeby pchać do kolejnych osiągnięć.

Wracając do pytania, po prostu poczułam, że potrzebuję zmienić coś w swoim życiu, spróbować czegoś nowego, zagrać w innej lidze i poznać nowy kraj. Chcę się przekonać, czy w lidze francuskiej, gdzie będę mierzyć się z topowymi piłkarkami na co dzień, też sobie poradzę. Powtórzę jeszcze raz: Górnik to mój dom. Doszłam jednak do momentu, w którym chcę się sprawdzić. Dostałam bardzo dobrą ofertę i wierzę mocno, że będę wyróżniać się również za granicą. Może nie w pierwszym roku, ale w drugim już tak.

Nie jest ci żal, że odchodzisz akurat w roku, w którym zabrakło sukcesów drużynowych?

Oczywiście, że jest. Gdy straciłyśmy szanse na mistrzostwo, ale i na Puchar Polski, polały się łzy. To był dla mnie bardzo trudny moment, bo wierzyłam, że na zakończenie zdobędę z Górnikiem, chociaż ten Puchar. Później się z tym jednak oswoiłam. Taka jest piłka. Ważne, że mamy medal. Myślę, że mimo wszystko żegnam się w dobrej atmosferze. Nie można wiecznie być na szczycie, każdy zespół ma gorsze chwile. We Francji Olympique Lyon też nie zdobył mistrzostwa, a zawsze było to oczywistością. Gdybyśmy cały czas miały być na szczycie, zrobiłoby się nudno.

W niedzielę zagrasz swój ostatni mecz w zielono-czarnych barwach. Tego dnia też pojawią się łzy?

Z pewnością. Będzie mi bardzo smutno, ale takie jest życie sportowca. Zawsze chętnie będę wracać do Łęcznej i kibicować dziewczynom. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie znów zdobędą dublet.

Na zakończenie, masz jakieś przesłanie do kibiców?

Jestem im wdzięczna za to, jak mnie traktowali, że zawsze mogłam na nich liczyć. Starłam się im odwdzięczać na boisku. Chcę, żeby wiedzieli, że w tym ostatnim sezonie też chciałyśmy dać im radość z mistrzostwa, ale niestety się nie udało. Przede wszystkim dziękuję im jednak za to, jak mi kibicowali. Wierzę, że mimo że nie będę już w Górniku, nadal będę czuła ich wsparcie, bo są niezastąpieni.

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*