
Biuro Prasowe GKS Górnik Łęczna (piłka nożna kobieca) tekst i zdjęcie
O starciu z UKS SMS Łódź w finale Centralnej Ligi Juniorek, ale i całym sezonie, który spędziła zarówno w zespole juniorskim, jak i ekstraligowym, porozmawialiśmy z Mileną Kazanowską.
Emocje już opadły?
Mówiąc szczerze, nadal we mnie buzują. Zaczyna jednak do mnie docierać to, co się wczoraj stało i jak to się dla nas potoczyło.
Dla naszego klubu był to pierwszy finał w kategorii wiekowej U-17. Po końcowym gwizdku na pewno pojawił się żal z powodu przegranej 3:4, ale mimo wszystko srebro musimy chyba uznać za sukces? Tym bardziej że do przerwy było 3:1 dla rywalek.
Owszem. Zagrałyśmy świetnie jako drużyna, pokazałyśmy charakter i zostawiłyśmy na boisku wszystko, co mogłyśmy – całe serducho. Niestety straciłyśmy czwartą bramkę, ale mimo to walczyłyśmy do samego końca. Trudno jest wyciągnąć wynik z 1:3. Uważam, że dominowałyśmy, ale niestety skończyło się tak, jak się skończyło.
Co takiego powiedziałyście sobie w szatni, że w drugiej połowie udało się wam doprowadzić do remisu?
Trzeba podkreślić, że mimo że to my pierwsze objęłyśmy prowadzenie, pierwsza połowa minęła pod dyktando zespołu z Łodzi. Nie wiadomo dlaczego po tym golu „siadłyśmy”. Straciłyśmy trzy bramki i w szatni po prostu zaczęłyśmy ze sobą rozmawiać, słuchać trenera. Wiedziałyśmy, że nie mamy już nic do stracenia. Powiedziałyśmy sobie: „grajmy tak, jak potrafimy i zostawmy na boisku wszystko, co mamy”. Bardzo trudno jest odrobić takie straty, szczególnie w meczu o takiej randze i z takim przeciwnikiem, ale wiele razy udowadniałyśmy, że mamy umiejętności i charakter. Potwierdziłyśmy to również wczoraj.
W doliczonym czasie gry mogłaś trafić na 4:4, ale piłka po twoim strzale przeleciała minimalnie nad poprzeczką. Co wtedy czułaś?
Byłam tak wkręcona w mecz, że uderzając na bramkę, nie wiedziałam nawet, która jest minuta. Czułam, że ten strzał może być strzałem bohaterskim, tym, który wyciągnie wszystko z tego meczu. Miałam po prostu nadzieję, że piłka wpadnie do siatki. Przeanalizowałam już tę sytuację i wydaje mi się, że gdyby futbolówka leciała w światło bramki, bramkarka nie miałaby żadnych szans. To był tzw. spadający liść, a takie strzały broni się bardzo ciężko.
W tym sezonie stawałaś się coraz ważniejszą piłkarką zespołu ekstraligowego, zdobyłaś swoją pierwszą bramkę w najwyższej klasie rozgrywkowej i zostałaś wicemistrzynią Centralnej Ligi Juniorek. Jak możesz podsumować ten rok?
To był sezon wielkich zmian. Początkowo było mi bardzo trudno funkcjonować w drużynie, bo byłam pomiędzy zespołem seniorskim a juniorskim. Wraz ze zmianą trenera i mojego myślenia, a co ważniejsze, wraz z dostawaniem szans, zaczęłam łapać pewność siebie i zrozumiałam, że może być dobrze. Wyciągnęłam z tego roku bardzo dużo, wiele się nauczyłam. Mam wicemistrzostwo Polski juniorek, brązowy medal Ekstraligi – dla mnie to ogromne sukcesy. Wiem, że można więcej, ale jestem jeszcze młodą zawodniczką. Bardzo dziękuję drużynie i trenerowi za zaufanie i wszystko, co dla mnie zrobili.
Dodaj komentarz