Dobra passa podtrzymana

Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst

Drużyna Łomża Vive Kielce po bardzo trudnym meczu wyszarpała zwycięstwo w Zaporożu 26:25 (14:13) w ramach 3. kolejki fazy grupowej Ligi Mistrzów. Kielczanie triumf i bardzo ważne punkty zapewnili sobie dopiero w ostatnich sekundach spotkania. Zmorą Mistrzów Polski były niewykorzystane rzuty karne.

HC Motor – Łomża Vive Kielce 25:26 (13:14)

Łomża Vive Kielce: Kornecki (11/28=39%), Wolff (5/13=38%) – Nahi 4, Torunat 4, Karačić 4, A. Dujshebaev 4, Karalek 3, Gudjonsson 3, Vujović 1, Thrastarson 1, Moryto 1, Sićko 1, Kulesh, Surgiel, Sanchez-Migallon, Gębala

HC Motor: Komok, Viunik – Malasinskas 9, Pukhouski 6, Denysov 3, Kozakevych 3, Vasilev 3, Horiha 1, Tilte, Turchenko, Sebetić, Bokhan, Molina, Kravchenko, Burzak, Kasai

Pierwsza siódemka: Kornecki – Nahi, Kulesh, Karačić, Vujović, Moryto, Tournat

Kielczanie w podróż do Zaporoża wyruszyli już w poniedziałek, by jak najlepiej przygotować się do środowego starcia z Motorem. Mistrzowie Polski zapowiadali, że na Ukrainie chcą wykorzystać dobrą passę, jaką udało się wypracować wygrywając kolejne mecze w Zabrzu oraz z Telekomem Veszprem i Energą Kalisz w Kielcach. Szanse na kolejny triumf kielczan rosły, bowiem drużyna Łomża Vive Kielce w Zaporożu zameldowała się niemal w najsilniejszym składzie.

Najjaśniej od otwierającego gwizdka arbitrów świecili bramkarze. Mateusz Kornecki spektakularnie odbił trzy pierwsze piłki, które powędrowały w jego stronę, ale dłużny nie pozostawał mu jego vis a vis, Gennadiy Komok, który dwukrotnie zatrzymał rzuty karne egzekwowane przez Arkadiusza Moryto. Świetna postawa golkiperów miała odzwierciedlenie w wyniku, oba zespoły w trakcie pierwszych pięciu minut trafiły ledwie po razie.

Skuteczność z siódmego metra to zresztą odrębna historia w trakcie środowego spotkania. W trakcie pierwszej połowy litewscy sędziowie podyktowali siedem rzutów karnych. Na bramkę drużyny zamieniły… jeden z nich. “Siódemki” po razie bronili Kornecki oraz Andreas Wolff, aż czterokrotnie kielczan zatrzymał Komok. W całym spotkaniu obie drużyny na 15 rzutów karnych wykorzystały tylko pięć.

Nic dziwnego zatem, że kolejne bramki padały w bardzo powolnym tempie. Do końca pierwszej partii żaden z zespołów nie przekroczył 50-procentowej skuteczności pod bramką przeciwnika. Na szczęście wynik wyższy o kilka punktów procentowych zanotowali kielczanie, czego efektem skromne prowadzenie przy zejściu do szatni (14:13), choć w trakcie pierwszego pół godziny różnica wynosiła nawet trzy “oczka” (6:3, 13. min.).

180 sekund po wznowieniu gry najskuteczniejszy po stronie gospodarzy Aidenas Malasinskas wyrównał stan meczu (14:14). Od tego momentu wynik znów zawisł na ostrzu noża. Efektem mecz się nieco zaostrzył, sędziowie obficie sypali karami, czerwoną kartkę obejrzał Viachaslau Bokhan. Drużyna Łomża Vive Kielce odskakiwała, ale Motor za każdym razem odrabiał straty. Nie pomagały nawet interwencje Wolffa, który po kilku minutach drugiej partii zmienił Korneckiego.

Dalej zmorą żółto-biało-niebieskich były rzuty karne. Łącznie w meczu na dziewięć prób trafili tylko Alex Dujshebaev oraz Dylan Nahi. Problemy kielczan w końcu wykorzystali gospodarze. Denis Vasiliev w 54. minucie dał Ukraińcom pierwsze prowadzenie w trakcie drugiej połowy (23:22). Kilkanaście sekund później wynik podwyższyć mógł Luka Sebetić, ale świetnie zatrzymał go Wolff.

Jak się potem okazało, był to punkt zwrotny środowego meczu. Na remis trafił Nahi, a dwie bramki obrotowych, Artsema Karaleka i Nicolasa Tournata, zapewniły nam dwubramkowe prowadzenie na 60 sekund przed końcem gry. Choć trafił jeszcze Zakhar Denysov, gospodarze nie odrobili strat. Łomża Vive Kielce wygrała 26:25.

K. Lijewski: Można osiwieć!

Drużyna Łomża Vive Kielce pokonała na wyjeździe Motor Zaporoże 26:25 w ramach 3. kolejki Ligi Mistrzów. Kielczanie zgodnie przekonują, że najważniejsze są zdobyte dwa punkty, a kluczem do zwycięstwa była walka. Trener Lijewski komentuje również strzelecką niemoc Mistrzów Polski w przypadku rzutów karnych.

Krzysztof Lijewski, drugi trener Łomża Vive Kielce: Chyba faktycznie można osiwieć oglądając nasze mecze! Faktem jest, że gdybyśmy wykorzystali wszystkie rzuty karne w spotkaniu z Motorem, gra ułożyłaby się zupełnie inaczej. Moglibyśmy kontrolować przebieg zdarzeń. Tak się jednak nie stało, statystyka 2/9 w karnych to niechlubny wynik i mam nadzieję, że coś podobnego się już nie powtórzy. Sportowo byliśmy jednak drużyną lepszą od Motoru, bo graliśmy składniej i dynamiczniej, ale nie potrafiliśmy naszych szans zamienić na bramki. To z kolei napędzało gospodarzy, którzy sprytnie wykorzystywali nasze błędy. Motor często stosował szybkie wznowienia i dobrze radził sobie w ataku pozycyjnym. Dobrze, że w końcówce udało nam się uspokoić grę w ataku i wykorzystać słabości rywala w obronie. Na tym poziomie niewykorzystanie sytuacji sam na sam daje przeciwnikowi szansę powrotu do meczu. Nam brakowało zimnej głowy i dyscypliny, czasami zbyt szybko pozbywaliśmy się piłki lub ją gubiliśmy przez błędy techniczne. Nie bądźmy jednak aż tak pesymistyczni, bo mimo naszej gry wywozimy punkty z trudnego terenu, jakim jest Zaporoże. Trener Dujshebaev był zły, że nie wykorzystywaliśmy naszych sytuacji, ale też dumy, że dowieźliśmy zwycięstwo do końca. Grać źle i wygrać to też sztuka.

Arkadiusz Moryto, zawodnik Łomża Vive Kielce: Najważniejsze, że dwa punkty jadą do Kielc. Zapominamy już o stylu, bo liczą się punkty. Na wyjeździe zawsze gra się trudno, pamiętamy, co działo się w Bukareszcie. W Zaporożu daliśmy rywalom pomoc i pod koniec meczu zrobiło się naprawdę gorąco. Motor był ciągle w kontakcie, ale na szczęście nie dał rady zabrać nam punktów. Rozpamiętywanie przestrzelonych karnych nie ma sensu. Trzeba wyciągnąć wnioski i o tym zapomnieć.

Mateusz Kornecki, bramkarz Łomża Vive Kielce: Przez cały mecz prowadziliśmy, dopiero w końcówce Motor nas przełamał, wyszedł na prowadzenie i zrobiło się bardzo gorąco. Potrafiliśmy jednak utrzymać korzystny rezultat i mamy bardzo cenne dwa punkty. Kluczem do zwycięstwa była walka przez całe 60 minut. Nawet jak coś nam nie wychodziło, jak rzuty karne, to walką dociągnęliśmy wynik do końca. Każdy mecz wygrany na wyjeździe buduje drużynę, bo każdy jest bardzo trudny. Zwycięstwami nakręcamy się na kolejne spotkania. Teraz mamy serię dwóch wygranych z rzędu i już czekamy na kolejne mecze. Szkoda, że na Ukrainę nie dotarli nasi kibice, wiemy jednak, jak ciężka była tutaj droga. Czekamy na nich na kolejnym meczu w naszej hali!

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*