Legia Warszawa jedną z dwóch najlepszych drużyn europejskich pucharów FIBA Europe Cup

Biuro Prasowe Legia Warszawa tekst Radosław Kaczmarski , zdjęcia Piotr Koperski i Marcin Bodziachowski/legiakoszcom

Zakończył się pierwszy etap rozgrywek europejskich pucharów FIBA Europe Cup. Spośród 32 drużyn, które rozpoczęły zmagania w październiku, tylko Legia i turecki Bahcesehir College Stambuł nie doznały porażki.

Fantastyczną serię stołeczni koszykarze rozpoczęli 13 października, gdy pokonali CSM CSU Oradea, czyli wicemistrza Rumunii i brązowego medalistę minionej edycji FIBA Europe Cup. Warszawianie wygrali na wyjeździe 76:66 po czym rozegrali trzy z rzędu mecze na własnym parkiecie. Każde kolejne spotkanie stołecznej ekipy przyciągało coraz więcej fanów na trybuny obiektu przy ul. Obrońców Tobruku 40. W hali OSiR Bemowo przegrywali kolejno: wicemistrz Węgier – Szolnoki Olajbanyasz, wicemistrz Portugalii – FC Porto i wspomniani wcześniej Rumuni z Oradei.

Podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego zapewnili sobie awans do fazy TOP 16 już po czterech seriach gier. To nie oznaczało, że legioniści nie zawalczą o kolejne zwycięstwa w dwóch pozostałych starciach. Stawkę meczu wyjazdowego z Szolnoki Olajbanjasz było pierwsze miejsce w grupie H, które przynajmniej w teorii ma skutkować nieco łatwiejszymi rywalami w kolejnej fazie rywalizacji pucharowej. Zieloni Kanonierzy po raz kolejny pokazali ogromny charakter i pokonali rywala na gorącym terenie, gdzie wicemistrz Węgier mógł liczyć na wsparcie licznej rzeszy kibiców. Ostatnim akcentem pierwszej fazy grupowej było wyjazdowe starcie z FC Porto, które potrzebowało zwycięstwa, by awansować do dalszych gier. Legioniści nie zamierzali ustępować rywalowi i po dogrywce rozstrzygnęli mecz na swoją korzyść.

„Cieszymy się ogromnie, że udało nam się zakończyć pierwszą fazę grupową z kompletem zwycięstw. Przed sezonem mało kto się spodziewał, że tak dobrze nam pójdzie w europejskich pucharach.. Pokazaliśmy po raz kolejny, że walczymy do końca, nie kalkulujemy, gramy fair w stosunku do wszystkich” – powiedział trener Wojciech Kamiński.

Komplet zwycięstw, bilans sześciu triumfów, bez żadnej porażki oprócz Legii Warszawa osiągnął jeszcze tylko jeden inny uczestnik tegorocznej edycji FIBA Europe Cup. Turecki Bahcesehir College Stambuł poradził sobie z wszystkimi rywalami w grupie E (czarnogórski Mornar Bar, grecki Iraklis Saloniki i holenderski ZZ Leiden).

Niepokonana Legia! Stołeczni koszykarze pokonali Porto po dogrywce!

Niesamowitych emocji dostarczył ostatni mecz pierwszej fazy grupowej europejskich pucharów FIBA Europe Cup pomiędzy FC Porto a Legią Warszawa. Zieloni Kanonierzy mieli już 14 punktów przewagi, ale walczący o awans Portugalczycy doprowadzili do dogrywki. W niej minimalnie lepsi byli legioniści, którzy zwyciężyli 82:81 i z kompletem zwycięstw awansowali do kolejnej rundy rozgrywek.

Legioniści zaczęli od skutecznych ataków w strefie podkoszowej. Portugalczycy szybko odrobili niewielkie starty i po celnym trzypunktowym rzucie Paula Jorgensena wyszli na prowadzenie. W końcówce pierwszej kwarty zza łuku przymierzył Grzegorz Kamiński, a spod samego kosza trafił Jure Skific. Pierwsze dziesięć minut meczu należało do warszawian, którzy wygrali tę część meczu 20:16.

Drugą kwartę od zdobycia trzech punktów rozpoczął Benjamin Didier-Urbaniak. Kilka chwil później zza łuku trafił Łukasz Koszarek i Legia prowadziła już 27:20. FC Porto musiało grać lepiej, by myśleć o zwycięstwie. Stało się to w kolejnych minutach – trafiali Odomes, Kloof i Jorgensen, a na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy warszawianie prowadzili już tylko 34:33. Gospodarze wciąż nie mogli przełamać rywali, a Legia starała się grać konsekwentnie zagrywki przynoszące zespołowi kolejne punkty. Pierwsza połowa meczu zakończyła się prowadzeniem Zielonych Kanonierów 40:37.

Po powrocie z szatni początkowo obie ekipy szukały skuteczności pudłując rzuty w bardzo prostych sytuacjach. W końcu podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego zaczęli punktować – najpierw udany wjazd pod kosz zaliczył Muhammad-Ali Abdur-Rahkman, a kilkanaście sekund później z dystansu trafił Raymond Cowels. Przy stanie 47:38 dla Legii trener gospodarzy poprosił o przerwę na żądanie. Wskazówki szkoleniowca nie pomogły „Smokom”, bowiem to Legia z minuty na minutę prezentowała się lepiej. Pięć „oczek” z rzędu zdobył Grzegorz Kulka, dwa punkty dołożył Strahinja Jovanovic i przewaga stołecznej ekipy urosła do 14 punktów. W ciągu trzech minut gospodarze zniwelowali straty do zaledwie czterech „oczek”. FC Porto zyskało odpowiedni rytm, wywierało presję na legionistach, co przyniosło efekt. Warszawianie potrafili odpowiedzieć jeszcze przed upływem trzeciej kwarty meczu i do decydującej części starcia przystępowali prowadząc 63:54.

To był ostatni moment dla Portugalczyków, aby zawalczyć o triumf. Swoją szansę wyczuli już w pierwszych minutach czwartej kwarty. Zieloni Kanonierzy nie potrafili zdobyć punktu przez ponad pięć minut gry, co oczywiście wykorzystali rywale zaliczając serię 11:0 i wychodząc tym, samym na prowadzenie. Dorobek warszawian w końcu zaczął się powiększać po udanych rzutach Raymonda Cowelsa i Muhammada-Ali Abdur-Rahkmana. Porto złapało wiatr w żagle i na dwie minuty przed końcem spotkania prowadziło 70:68. Walka cios za cios trwała do ostatnich sekund. Ostatecznie do rozstrzygnięcia starcia potrzebna była dogrywka.

Podczas dodatkowego czasu gry początkowo żadna z drużyn nie zdołała prowadzić różnicą większą niż dwa „oczka”. Dopiero na 90 sekund przed końcową syreną udana akcja Grzegorza Kulki dala warszawianom prowadzenie 80:77. Porto szybko odpowiedziało, ale na parkiecie niesamowite rzeczy robił Raymond Cowels. To po jego trafieniu cała ławka rezerwowych Legii wyskoczyła z radości. Ta nie trwała jednak długo, bowiem zza łuku trafił Jonathan Arledge. Oba zespoły dzielił zaledwie jeden punkt. Na rzut z dystansu zdecydował się Muhammad-Ali Abdur-Rahkman, ale jego próba nie była udana. Wszystko pozostawało w rękach FC Porto. Gospodarze mieli 15 sekund, by oddać rzut na zwycięstwo. Pod kosz zdołał przedrzeć się Charlon Kloof, ale nie trafił będąc bardzo blisko obręczy. Legioniści wygrali 82:81 i tym samym mogli cieszyć się szóstego triumfu w fazie grupowej i ze statusem niepokonanej drużyny wyczekiwać startu fazy TOP 16 europejskich pucharów FIBA Europe Cup. W kolejnym etapie rozgrywek Zieloni Kanonierzy zmierzą się z holenderskim ZZ Leiden, rosyjską Parmą Perm i niemieckim medi Bayreuth.

Zanim to nastąpi, warszawian czeka bardzo ważne starcie w Energa Basket Lidze. W niedzielę, 21 listopada o godz. 20:00 w hali OSiR Bemowo podopieczni trenera Wojciecha Kamińskiego podejmą na własnym boisku Grupę Sierleccy Czarnych Słupsk, lidera tabeli polskiej ligi koszykówki.

– „Cieszymy się ogromnie, że udało nam się zakończyć pierwszą fazę grupową z kompletem zwycięstw. Przed sezonem mało kto się spodziewał, że tak dobrze nam pójdzie w europejskich pucharach. Niepotrzebna była ta dogrywka, bo zabrakło nam trochę spokoju w czwartej kwarcie, przestaliśmy kontrolować mecz, a nie powinniśmy sobie na to pozwolić. Pokazaliśmy po raz kolejny, że walczymy do końca, nie kalkulujemy, gramy fair w stosunku do wszystkich” – powiedział trener Wojciech Kamiński.

FC Porto – Legia Warszawa 81:82 po dogr. (16:20, 21:20, 17:23, 20:11, 7:8)

FC Porto: Charlon Kloof 20, Bradley Tinsley 13, Paul Jorgensen 12, Rashard Odomes 11, Jonathan Alredge 10, Francisco Amarante 7, Miguel Queiroz 4, Danjel Purifoy 2, Sy Barro 2, Joao Soares 0, Vladyslav Voytso -, Miguel Correira -.
Trener: Ramon Suarez

Legia: Raymond Cowels 14, Muhammad-Ali Abdur-Rahkman 13, Jure Skifić 13, Strahinja Jovanovic 10, Grzegorz Kulka 10, Grzegorz Kamiński 8, Adam Kemp 6, Łukasz Koszarek 5, Benjamin Didier-Urbaniak 3, Dariusz Wyka 0.
Trener: Wojciech Kamiński, as. Marek Zapałowski, Maciej Jamrozik

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*