Niemożliwe robimy od ręki , A. Wolff: Nie mogę wyobrazić sobie lepszego scenariusza

Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Magda Pluszewska , zdjęcie Patryk Ptak

By wygrać w Barcelonie, trzeba zagrać mecz niemal idealny. Dość powiedzieć, że ostatnim razem Katalończycy przegrali u siebie… sześć lat temu i to właśnie z drużyną Łomża Vive Kielce. 18 listopada 2021 roku powtórzyliśmy ten wyczyn! Mistrzowie Polski wygrali w Katalonii 32:30.

Barca – Łomża Vive Kielce 30:32  (16:19)

Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff (14/45 = 31%) – Vujović 3, Sánchez-Migallón, Olejniczak, Sićko 4, A. Dujshebaev 4, Tournat 2, Karačić 1, Kulesh 2, Moryto 7, Thrastarson, Gębala, Karalek 3, Gudjonsson, Nahi 6

Barca: Perez de Vargas, Maciel – Mem 7, Arino 2, Janc, N’guessan 7, Gomez 3, Thiagus Petrus, Cindrić 1, Fernandez 1, Parera, Makuc 3, Langaro 1, Richardson, Fabregas 5, Zein

Pierwsza siódemka: Wolff – Nahi, Sićko, Karačić, A. Dujshebaev, Moryto, Tournat

Śledzenie czwartkowego hitu 7. kolejki Ligi Mistrzów było naprawdę fascynującym zadaniem. Starcie rozpoczęło się dobre kilka minut przed pierwszym gwizdkiem sędziów, ale nie na parkiecie, tylko na trybunach. Około 250-osobowa grupa kieleckich kibiców toczyła bardzo wyrównany bój na moc dopingu z lokalną grupą najbardziej zagorzałych sympatyków Barcy.

Gdy do gry wkroczyli zawodnicy, na boisku również od razu zaczęło iskrzyć. Na pomysłowość mierzyli się chorwaccy rozgrywający obu ekip, czyli Igor Karačić oraz Luka Cindrić. Korespondencyjny pojedynek między słupkami prowadzili bramkarze Andreas Wolff oraz Gonzalo Perez de Vargas, który początkowo na swoją korzyść zaczął przechylać Niemiec. Z początku za zdobywanie bramek wzięli się za to Francuzi: dla kielczan był to Dylan Nahi, a dla Barcy Timothey N’Guessan.

Prowadzona w bardzo szybkim tempie wymiana cios za cios trwała ponad dziesięć minut. Wówczas to po raz pierwszy któraś z drużyn zbudowała dwubramkową zaliczkę. Katalończycy po trafieniu Aleixa Gomeza prowadzili 7:5, a zaraz wynik podwyższył Dika Mem. Wydawało się, że gospodarze zaczynają kontrolować przebieg zdarzeń.

Odpowiedź kielczan była jednak piorunująca. Najpierw Mistrzowie Polski, w osobie Uladzislaua Kulesha, zniwelowali straty do zera (10:10, 20. min), by potem kompletnie przejąć inicjatywę i z nawiązką odwdzięczyć się za poprzednią, czterobramkową serię Barcelony. Dla drużyny Łomża Vive Kielce trzy razy z rzędu trafił Arkadiusz Moryto i pięć minut później było już 15:12. Identyczna różnica utrzymała się zresztą do przerwy (19:16), choć kielczanie mieli okazję wyjść nawet na pięciobramkowe prowadzenie.

Po zmianie stron dystans także pozostawał niezmienny, choć obie drużyny miały szansę, by osiągnąć swoje cele. Okazję na bramkę kontaktową dla Barcy zmarnował Angel Fernandez, podczas gdy Sigvaldi Gudjonsson przestrzelił rzut na wagę czterech bramki przewagi. Pierwsi swego dopięli gospodarze. Aleix Gomez trafił na 22:23 (40. min.), a Palau Blaugrana rozgrzała się do czerwoności.

Na szczęście, Mistrzowie Polski po raz kolejny znaleźli receptę na szturm Katalończyków. Kilka fantastycznych obron zanotował Andreas Wolff, po drugiej stronie boiska dalej skuteczny był Moryto, ale to Nicolas Tournat odbudował przewagę (26:23, 43. min.). Obrońcy tytułu nie odpuszczali. Minęły kolejne trzy minuty, a Domen Makuc znowu doprowadził do kontaktu (25:26). W końcowym fragmencie obie ekipy miały iść na noże.

Inicjatywę wciąż utrzymywała nasza drużyna, ale postawa ambitnych gospodarzy nie pozwalała jeszcze myśleć o zwycięstwie. Katalończycy co chwilę zbliżali się na bramkę kontaktową, a emocje sięgały zenitu. Sprawa rozwiązała się dopiero… 35 sekund przed końcową syreną. Gdy do pustej bramki trafił Arek Moryto, a Andreas Wolff odbił kolejne piłki, jasnym stało się, że kielczanie przerwą niesamowitą serię Barcelony i zdobędą Palau Blaugrana po sześciu latach odkąd dokonali tego ostatnim razem (32:30).

A. Wolff: Nie mogę wyobrazić sobie lepszego scenariusza

Obrona Andiego Wolffa, kontratak Arka Moryto, przechwyt Arcziego Karaleka i znów interwencja – tym razem podwójna – bramkarza Mistrzów Polski. W najtrudniejszym momencie spotkania z Barcą kielczanie zachowali zimną krew, dając naszym kibicom widowiskowe powody do radości. „Jestem bardzo dumny z chłopaków i nie mogę wyobrazić sobie lepszego scenariusza!” – komentował na gorąco Andreas Wolff.

Łomża Vive Kielce: Mogło być dzisiaj lepiej?

Andreas Wolff, bramkarz drużyny Łomża Vive Kielce: Nie mogę wyobrazić sobie lepszego scenariusza dla mnie niż podwójna interwencja w decydującym momencie meczu! Arczi i Arek też dali czadu w końcówce, to było niesamowicie szalone spotkanie! Gdy udawało nam się odskoczyć na przewagę czterech bramek, Barcelona walczyła dalej i zbliżała się do nas. Jestem bardzo dumny z chłopaków, z tego, że zachowaliśmy zimną krew w toku tego spotkania i z tego, że wygraliśmy. Jesteśmy drużyną, która wygrała tutaj pierwszy raz od 2015 roku, kiedy to również my – a raczej Kielce, bo jeszcze bez mojego udziału – pokonaliśmy Barcę. To niesamowite!

Jak się czujesz i jak ważny był to mecz dla Ciebie osobiście?

Czuję się bardzo szczęśliwy. Wygraliśmy i to był pierwszy mecz w Lidze Mistrzów w tym sezonie, w którym naprawdę dobrze zagrałem. Grałem sześćdziesiąt minut i to dla mnie kolejny krok do przodu. Muszę zrobić jeszcze dwa, trzy kolejne, byśmy mogli myśleć o wygraniu tych rozgrywek. Moja obrona funkcjonowała dzisiaj świetnie, a nasz atak jak zwykle był jednym z najlepszych na świecie. Bardzo się cieszę, że udało nam się wygrać z Barcą w jej domu.

Czułeś oddech Barcy na karku pod koniec spotkania?

Tak, oczywiście! To super, że mój zespół pozostał spokojny i nie denerwował się. Gdy mieliśmy już tylko przewagę jednej bramki, to albo udawało mi się odnotować interwencję, albo obrona przechwytywała piłkę, albo zdobywaliśmy bramkę. W ciągu ostatnich dziesięciu minut zdobyliśmy wiele goli, Barca była blisko, ale skończyło się szczęśliwie dla nas. Za tydzień mamy rewanż u nas. Jesteśmy pierwsi w grupie, ale dalej musimy walczyć o to, by utrzymać to miejsce.

Jest różnica mieć ze sobą kibiców na meczu wyjazdowym?

Szczerze? Ja czułem, jakbyśmy mieli tu więcej kibiców, niż gospodarze. Miałem wrażenie, że gramy w domu! Nie mogę się już doczekać rewanżu za tydzień, w naszej hali na pewno będzie spektakularnie!

 

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*