Niedzielne mecze EBL za nami

Biuro Prasowe Energa Basket Liga tekst , zdjęcie archiwalne

Pewne zwycięstwo Arged BM Stali w Warszawie

Mistrzowie Energa Basket Ligi, Arged BM Stal Ostrów Wielkopolski, właściwie od początku meczu w Warszawie kontrolowali sytuację i ostatecznie pokonali Legię 114:84.

Drużyna trenera Wojciecha Kamińskiego lepiej weszła w to spotkanie i po trafieniach Grzegorza Kulki i Raymoda Cowelsa miała cztery punkty przewagi. Trójkami odpowiadali jednak Jakub Garbacz oraz James Florence i to przyjezdni wychodzili na prowadzenie. Później uciekli nawet na sześć punktów dzięki rzutom wolnym Kobiego Simmonsa. Ostatecznie ten sam zawodnik ustalił wynik po 10 minutach na 20:29. Jovanović oraz Kulka w drugiej kwarcie dość szybko zbliżyli swoją drużynę na zaledwie cztery punkty. Arged BM Stal szybko opanowała jednak sytuację, w czym pomagała głównie dobra obrona, a także rzuty Palmera oraz Garbacza. Legia nie do końca potrafiła zmniejszać ponownie straty. Ostatecznie po pierwszej połowie było 39:50.

James Florence i Michael Young utrzymywali przewagę gości w trzeciej kwarcie, mimo że bardzo skuteczny był Raymond Cowels. Po kolejnych trójkach Kuliga i Younga mieli aż 16 punktów przewagi. Co prawda po akcjach Kulki drużyna trenera Wojciecha Kamińskiego ponownie odrabiała część strat, ale różnica była ciągle spora. Po 30 minutach było ostatecznie 65:79. Kobi Simmons zaraz na początku kolejnej części meczu sprawiał, że przewaga przyjezdnych wynosiła już 21 punktów. Jure Skifić i Robert Johnson nie zamierzali się jednak poddawać – po ich rzutach gospodarze zbliżyli się na 10 punktów. Później ostrowianie ponownie odskakiwali, a “setkę” przekroczył Jarosław Mokros. Końcówka była rewelacyjna w wykonaniu ekipy trenera Igora Milicicia – ostatecznie wygrała aż 114:84.

Najlepszym graczem gości był Jakub Garbacz z 23 punktami i 2 zbiórkami. Robert Johnson zdobył dla gospodarzy 21 punktów i 5 zbiórek.

Anwil gonił, ale to King górą w Szczecinie!

Anwil Włocławek gonił wynik w drugiej połowie, ale ostatecznie to King Szczecin zwyciężył 82:76 w niedzielnym meczu Energa Basket Ligi.

Świetnie w to spotkanie wszedł Stacy Davis, dzięki któremu gospodarze mieli nawet sześć punktów przewagi. Później bardzo dobrze prezentował się także Filip Matczak, a po kolejnych akcjach Davisa prowadzenie wzrosło do 15 punktów! Anwil, grając bez Kamila Łączyńskiego, miał spore problemy z organizacją gry. Po trójce Kacpra Borowskiego po 10 minutach było aż 28:15. W drugiej kwarcie Jonah Mathews starał się zmniejszać różnicę, ale po chwili znowu trafiał Kacper Borowski, a swoje dodawał też Sherron Dorsey-Walker. Po kolejnych rzutach wolnych tego ostatniego przewaga wynosiła już 18 punktów. King kontrolował sytuację, chociaż w końcówce tej części meczu trójka Mathewsa zbliżyła rywali do stanu 50:36.

Trzecia kwarta to odrabianie strat przez Anwil i słabsza skuteczność Kinga. Kolejne akcje Jonaha Mathewsa pozwalały gościom na zbliżenie się na zaledwie sześć punktów. Reagował jednak na to Sherron Dorsey-Walker i ponownie dawał trochę spokoju swojej ekipie. Ostatecznie po rzutach wolnych Kyndalla Dykesa po 30 minutach było tylko 64:58. Ten sam gracz na początku kolejnej części meczu trójką zmniejszył straty o połowę. Na odpowiedź Stacy’ego Davisa i Filipa Matczaka nie trzeba było długo czekać. Bell i Mathews ponownie jednak pokazali swoją moc, a Anwil doprowadził do remisu! Bell po chwili dał włocławianom przewagę! W końcówce kluczową trójkę trafił jednak Matczak, a później rzuty wolne dokładali Davis oraz Dorsey-Walker. Zespołowi trenera Przemysława Frasunkiewicza brakowało skuteczności w ważnych momentach i to King zwyciężył 82:76.

Najlepszym strzelcem gospodarzy był Stacy Davis z 25 punktami i 7 zbiórkami. Jonah Mathews zdobył dla gości 26 punktów, 4 zbiórki i 5 asyst.

Bydgoszczanie lepsi od Trefla

Enea Abramczyk Astoria Bydgoszcz wygrała z Treflem Sopot 105:90 w niedzielnym spotkaniu Energa Basket Ligi. Aż czterech zawodników gospodarzy zdobyło 20 lub więcej punktów.

Na początku spotkania świetnie radził sobie Klavs Cavars i głównie dzięki Łotyszowi to gospodarze mieli osiem punktów przewagi. Karol Gruszecki i Paweł Leończyk starali się zmniejszać różnicę, ale z drugiej strony trójki trafili Rod Camphor oraz Wes Washpun. Po 10 minutach było 27:21. W pewnym momencie drugiej kwarty Trefl zanotował świetną serię 10:0 i po kolejnych akcjach Darrina Dorseya doprowadził do wyrównania. Sopocianie potrafili później wychodzić nawet na prowadzenie, bo dobry fragment zanotował Josh Sharma (trafił nawet trójkę!). Szybko reagowali na to zawodnicy trenera Artura Gronka – był już remis po rzucie Washpuna, a wolne Cavarsa oznaczały powrót na prowadzenie. Po rzutach wolnych Roda Camphora pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 48:44.

W trzeciej kwarcie gospodarze krok po kroku coraz bardziej uciekali swoim rywalom. Nadal świetny był Klavs Cavars, a po trójce Roda Camphora różnica wynosiła już 10 punktów. Josh Sharma i Yannick Franke na to odpowiadali, ale to było za mało na rozpędzonych bydgoszczan. Rzuty wolne Wesa Washpuna sprawiły, że po 30 minutach było już 73:60. W kolejnej części meczu sopocianie grali bardzo swobodnie w ataku – pomagali w tym Paweł Leończyk i Brandon Young. Enea Abramczyk Astoria nadal utrzymywała jednak bezpieczny dystans – ważnym graczem był też Jakub Nizioł. Ostatecznie zespół z Bydgoszczy zwyciężył aż 105:90.

Najlepszym zawodnikiem gospodarzy był Rod Camphor, który zdobył 26 punktów, 3 zbiórki i 5 asyst. W ekipie gości wyróżniał się Yannick Franke z 19 punktami, 9 zbiórkami i 3 asystami.

Emocje w Dąbrowie Górniczej, wygrana WKS Śląska

Sporo emocji w ostatnim niedzielnym meczu Energa Basket Ligi w Dąbrowie Górniczej! Ostatecznie WKS Śląsk Wrocław wygrał z MKS 88:87.

Trochę lepiej rozpoczęli ten mecz dąbrowianie, którzy po zagraniach Milivoje Mijovicia i Josipa Sobina zdobywali pięciopunktowe prowadzenie. Szybko do remisu doprowadzał Travis Trice, a obie ekipy grały całkiem szybko i skutecznie. Na parkiecie pojawił się także D’mitrik Trice (młodszy brat Travisa) i to WKS Śląsk po 10 minutach był lepszy – 24:17. Do gry w MKS w drugiej kwarcie po długiej przerwie wrócił D.J. Fenner i nawet zdobywał swoje pierwsze punkty, a po chwili i trójce Adama Brenka gospodarze przegrywali tylko trzema. Zespół trenera Andreja Urlepa błyskawicznie odpowiedział małą serą 6:0, a świetnie spisywał się Ivan Ramljak. Ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 41:48.

Na początku trzeciej kwarty gospodarze po trójce Devyna Marble’a zbliżyli się na zaledwie punkt. W tej części meczu MKS ciągle był bardzo blisko rywali, a WKS Śląsk nie potrafił wrócić do swojego rytmu. W końcu – po trójce Michała Nowakowskiego – dąbrowianie wychodzili na prowadzenie! Po kolejnej akcji Filipa Małgorzaciaka uciekali na cztery punkty. Ostatecznie po zagraniu Fennera po 30 minutach było nawet 69:63. W pewnym momencie kolejnej części spotkania gospodarze mieli 10 punktów przewagi! Zespół trenera Andreja Urlepa krok po kroku musiał odrabiać straty. Ostatecznie po trafieniu Travisa Trice’a zbliżyli się na punkt, a ponowne prowadzenie dawał Aleksander Dziewa. W końcówce kluczowy okazał się rzut wolny Kodiego Justice’a. Ostatnia akcja należała do Mijovicia – ten nie trafił i to WKS Śląsk cieszył się ze zwycięstwa 88:87.

Najlepszym graczem gości był Travis Trice z 21 punktami i 10 asystami. W ekipie gospodarzy wyróżniał się Josip Sobin – zdobył 22 punkty i 14 zbiórek.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*