Olga Shalimova: Chcę tylko, by wojna się skończyła

Biuro Prasowe GKS Górnik Łęczna tekst i zdjęcie

– Mam napady lęku, boję się głośnych dźwięków i poruszających się obiektów na niebie… Bardzo mnie boli, że odebrano mi moje życie – mówi Olga Shalimova, która uciekła z pogrążonej w wojnie Ukrainy i pokonując ponad tysiąc kilometrów, rozpoczęła treningi z naszym zespołem. Przeczytajcie całą rozmowę.

Decyzja o wyjeździe z Ukrainy do Polski, mimo zaistniałej sytuacji, była trudna?

Tak, nadal jest mi bardzo ciężko. Staram się o tym nie myśleć, ale bardzo boli mnie fakt, że nie jestem z moimi bliskimi, że nie jestem w ojczyźnie. Decyzję o wyjeździe podjęłam spontanicznie, pod ogromną presją wojny i beznadziei. Szczerze mówiąc, nadal nie mogę ochłonąć. Śpię bardzo źle, ciągle odczuwam niepokój i wcale nie ciągnie mnie do jazdy samochodem, a wcześniej byłam zakochana w prowadzeniu auta. Jestem przeciążona.

Wyjechałeś sama czy z rodziną?

Sama. Rodzina została w Ukrainie. Prawie wszyscy są względnie bezpieczni, z wyjątkiem taty, który nie może opuścić Charkowa. Został tam i wstąpił do obrony terytorialnej miasta. Ciągle słychać wybuchy… Tata je tylko chleb, bo nie ma nic innego…

Jak wpłynęła na ciebie sytuacja w kraju?

Przemyślałam wartości w życiu. Teraz gdy nie masz już prawie nic, doceniasz proste rzeczy. Rodzina, spokój, cisza, spokojne niebo, słońce, wiosna, uściski, śmiech… wiesz, że to się liczy.

Mam napady lęku, problemy ze snem, boję się wszelkich głośnych dźwięków i poruszających się obiektów na niebie, często trzęsą mi się ręce. Nie mam apetytu, czuję, jakbym miała gulę w gardle. Bardzo mnie boli, że odebrano mi moje życie… Kocham mój dom, moich bliskich i ojczyznę. Całe życie chciałam mieszkać w Charkowie, chciałam, aby moje dzieci i ich dzieci tam dorastały. Naprawdę nie wiem, co dalej…

Trudno było dostać się z Dniepra do granicy?

Droga jest trudna. Normalnie można by ją nazwać wycieczką po Ukrainie. Teraz nie jest jednak normalnie, więc podróż odbywa się w warunkach wojny i z nocowaniem w różnych miejscach, gdzie ludzie i tak nie śpią. Jechałam przez sześć dni, między miastami były ośmiogodzinne korki. W nocy nie można jeździć samochodem – to zbyt niebezpieczne. Wszyscy biegają, dzieje się coś strasznego. Dużo aut ma naklejone napisy “dzieci”, by do nich nie strzelano.

Jesteś w Polsce od kilku dni. Jak się teraz czujesz?

Czuję się bezpiecznie. Przyjęto mnie dobrze, bardzo mi się tu podoba. Dni nie są łatwe, ale staram się skupiać na treningach. Próbuję nie myśleć o wojnie, ale jest to niemożliwe.

Bardzo polubiłam zespół, trenerów, dziewczyny, personel. W Górniku poziom jest naprawdę wysoki. Cieszę się, że mam okazję grać w takim klubie. Nie będę ukrywać, fizycznie jest bardzo ciężko. Wiem, że muszę dużo trenować, by nadrobić zaległości, jakie mam względem reszty drużyny. Jestem na to gotowa.

Na co czekasz i czego sobie życzysz w najbliższej przyszłości?

Chcę, żeby wojna się skończyła i żebyśmy wygrali. Myślę i marzę o tym ze łzami w oczach. Wszyscy moi znajomi, krewni oraz przyjaciele cierpią i płaczą. To bardzo trudne do zniesienia. Po co nam te udręki? Naprawdę chcę, tylko żeby wojna się skończyła.

A jeśli chodzi o piłkę nożną, chciałabym jak najszybciej wrócić do odpowiedniej formy i dogonić pod tym względem dziewczyny, żeby móc pomagać drużynie.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*