Hegemonia trwa!

Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Maciej Szarek , zdjęcie archiwalne

Dominacja drużyny Łomża Vive Kielce na krajowych parkietach trwa już jedenaście lat! Żółto-biało-niebiescy zwyciężyli w Płocku po serii rzutów karnych w ostatniej serii PGNiG Superligi (20:20, k. 5:3) i obronili tytuł Mistrzów Polski. To dziewiętnasty złoty medal w historii klubu.

Orlen Wisła Płock – Łomża Vive Kielce: 20:20 k. 3:5 (12:10)

Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff (18/38 = 48%) – Vujović 1, Sánchez-Migallón, Olejniczak, Sićko 1, A. Dujshebaev 3, Tournat 1, Karačić 1, Kulesh 3, Moryto 7, D. Dujshebaev, Paczkowski, Gębala 1, Karalek 2, Nahi

Orlen Wisła Płock: Morawski (9/29 = 32%), Witkowski (0/1 = 0%) – Daszek 4, Lucin, Jurecić, Fernandez 1, Serdio 5, Susnja, Szita 2, Krajewski, Terzić, Mihić, Czapliński, Mindegia, Żytnikow 2, Kororotow 6

Pierwsza siódemka: Wolff – Nahi, Sićko, Karačić, A. Dujshebaev, Moryto, Tournat

Choć obie drużyny od początku sezonu PGNiG Superligi rozegrały po dwadzieścia pięć spotkań, los złotego medalu Mistrzostw Polski rozstrzygnął się dopiero w finałowej serii. Taki obrót spraw zagwarantował niezwykle emocjonujące starcie i epicki finisz ligowych zmagań.

Drużyna Łomża Vive Kielce przyjeżdżała do Płocka będąc w nieco lepszej pozycji wyjściowej, ponieważ na obronę tytułu pozwalała nam nawet jednobramkowa porażka. Orlen Wisła Płock z kolei miała za sobą wsparcie szczelnie wypełnionej hali, choć i żółto-biało-niebiescy mogli liczyć na głośny doping ponad 400-osobowej grupy kieleckich fanów.

O tym, że atmosfera gorąca będzie nie tylko na trybunach, wiedzieliśmy jeszcze przed meczem. A nawet jeśli nie, to Mirsad Terzić na “dzień dobry” zadbał o odpowiednią temperaturę, bo już w pierwszej akcji zaatakował łokciem Alexa Dujshebaeva. Za to zagranie Bośniak obejrzał czerwoną kartkę w 36. sekundzie meczu.

Jak się potem okazało, bynajmniej nie była to ostatnia dyskwalifikacja wtorkowego wieczora. Kolejne “czerwa” w drużynie Orlen Wisły Płock obejrzeli Przemysław Krajewski (rzut w twarz bramkarza z rzutu karnego, 15. min.) oraz Leon Susnja (za faul na Michale Olejniczaku, 23. min.). Z kieleckiego obozu wypadł natomiast Miguel Sánchez-Migallón (za faul na Siergieju Kosorotowie, 22. min.) oraz Tomasz Gębala (również za faul na Siergieju Kosorotowie, 38. min.). Łącznie naliczono zatem aż pięć czerwonych kartek.

Jeśli chodzi o najważniejszy bilans, ten bramkowy, też inicjatywę przejęła Orlen Wisła Płock. Gospodarze prowadzili od pierwszych minut (3:1, 5. min) i ciągu pierwszej partii tylko raz oddali pałeczkę lidera kielczanom (6:5, 17. min.). Wiślacy świetnie współpracowali z obrotowym, gdzie podania na bramki zamieniał Abel Serdio, oprócz tego rzutem straszył Siergiej Kosorotow. Na szczęście po kieleckiej stronie rywali regularnie zatrzymywał Andreas Wolff, który tylko do przerwy obronił dziesięć rzutów, w tym dwa rzuty karne. W ataku zaś najczęściej płocczan karcił Arkadiusz Moryto.

Przez niemal całą pierwszą połowę wynik oscylował wokół jednej lub dwóch bramek na korzyść gospodarzy. Schodząc do szatni, płocczanie wypracowali dwa “oczka” przewagi, czyli dokładnie tyle, ile potrzebowali, by wirtualnie wyprzedzić kielczan w ligowej tabeli (12:10).

Jeszcze groźniej zrobiło się zaraz po wznowieniu gry, bo pierwsze trafienia drugiej partii poszły na konto gospodarzy. Po golach Michała Daszka oraz Siergieja Kosorotowa dystans uległ podwojeniu (14:10, 32. min.). Gdy trafił Abel Serdio, różnica wzrosła nawet do pięciu goli (16:11, 38. min.).

W trudnym momencie drużyna Łomża Vive Kielce potrafiła jednak zareagować na zmasowaną ofensywę rywali. Żółto-biało-niebiescy rozpoczęli mozolny proces odrabiania strat. W ataku ciężar gry wziął na siebie Alex Dujshebaev, a kielecka obrona wreszcie zmusiła płocczan do kilku prostych strat. Gdy na dodatek wstrzelił się Szymon Sićko, a z kontrataku poprawił Arkadiusz Moryto, sprawa Mistrzostwa Polski znów zawisła na włosku (17:18, 49. min.).

Gdyby tego było mało, chwilę później czwartego oraz piątego karnego w meczu zatrzymał Andreas Wolff. Niemiecki bramkarz dalej bronił jak w transie i umożliwił kielczanom spektakularny comeback. Wolff zamurował bramkę na długie minuty, a w tym czasie po drugiej stronie trafiali Artsem Karalek oraz Uladzislau Kulesh. Żółto-biało-niebiescy zanotowali serię czterech goli i odzyskali prowadzenie (19:18, 54. min.)!

Nie był to jednak koniec emocji, bo zaraz odpowiedzieli Zoltan Szita oraz David Fernandez i gospodarze znów byli o jedną bramkę od wyszarpania tytułu (19:20). Do końca meczu zostało 120 sekund, a sytuacja wciąż zmieniała się jak w kalejdoskopie. Wszystko stało się jasne dopiero gdy Arkadiusz Moryto wykorzystał rzut karny i doprowadził do ponownego remisu (20:20), a rzut Siergieja Kosorotowa obronił Andreas Wolff. Do końca regulaminowego czasu nie padła już żadna bramka, a zatem Łomża Vive Kielce obroniła tytuł Mistrzów Polski!

Zgodnie z regulaminem, mecz musiał zakończyć się wygraną jednej ze stron. Rozegrano zatem serię rzutów karnych, którą bilansem 5:3 wygrali żółto-biało-niebiescy, świętując w trakcie dziewiętnaste Mistrzostwo Polski w historii Klubu.

K. Lijewski: Tytuł zdobyty w Płocku smakuje podwójnie!

Alex Dujshebaev, kapitan Łomża Vive Kielce: To super uczucie znowu wygrać Mistrzostwo Polski! Zagraliśmy niesamowity mecz. Nie mogę powiedzieć, że najlepszy, ale na pewno najbardziej emocjonujący. Niesamowicie wytrzymaliśmy presję, kiedy wynik był przeciwko nam, a mimo to potrafiliśmy wygrać. Pokazaliśmy, jaką jesteśmy drużyną!

Krzysztof Lijewski, drugi trener Łomża Vive Kielce: Obroniliśmy tytuł, chociaż było bardzo ciężko. Wiedzieliśmy, że rywale zrobią wszystko, by wygrać i mieli mieli wszystko, aby zdobyć mistrzostwo. Grali przy swoich kibicach, grali bardzo dobrze, bardzo twardo. Czasami na pograniczu brutalności, co nam też się niestety zdarzało. Fajnie, że sędziowie wytrzymali i trzymali równą linię. Zachowaliśmy zimną głowę, chociaż przegrywaliśmy wysoko w drugiej połowie. Byliśmy na to przygotowani, trener powiedział o tym w przerwie. Musieliśmy wtedy przypomnieć sobie to, co robiliśmy na treningach, czyli nasze najlepsze zagrywki i odzyskać spokój. Jedno, że byliśmy przygotowani teoretycznie, ale czasami można być przygotowanym na sprawdzian, a kiedy się na nim jest, to dochodzą nerwy i stres i w głowie może się plątać. Chłopaki mieli moment zwątpienia, ale czapki głów, że wytrzymali presję i zasłużenie wygrali. Tytuł zdobyty w Płocku smakuje podwójnie! Nie ma nic lepszego niż wygrywać na terenie wroga.

Tomasz Gębala, zawodnik Łomża Vive Kielce: Dostałem niebieską kartkę, bo był mocny faul. Była bardzo twarda walka i mecz był bardzo ciężki do sędziowania. Nawet jeśli sędziom zdarzyły się błędy, to chcieli oni deeskalować sytuację na boisku, bo w niektórych momentach było wręcz niebezpiecznie. W drugiej połowie było bardzo trudno, ale nie można nie doceniać serca mistrza. My je pokazaliśmy. Patrząc na to, jak ciężko nam szło, jestem bardzo zdziwiony, że udało nam się obronić tytuł! Ale dlatego smakuje on jeszcze lepiej, biorąc pod uwagę, z czego wyszliśmy w tym meczu. Wygrała głowa i serce.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*