Kończę karierę, ale zostaję w Lechu

Chociaż w piłkę nożną zaczęła grać dopiero na pierwszym roku studiów, to osiągnęła w sporcie wiele sukcesów. Przez wiele lat grała w reprezentacji Polski w futsalu, będąc jej kapitanem. Z klubem zdobyła trzy tytuły mistrzyni Polski, dwa wicemistrzostwa i brązowy medal. Dwa razy wzniosła w górę także Puchar Polski. Ten wywalczony w niedzielę był ostatnim, bo Alicja Zając ogłosiła zakończenie kariery. Teraz, chce się rozwijać trenersko. Zostaje w Lechu Poznań, jako trenerka kobiecej drużyny Lech UAM i koordynatorka Akademii. “Czuję się spełnionym sportowcem” – wyznaje w wywiadzie dla sportowy-poznan.pl

Wiedziałaś od początku sezonu, że będzie on ostatnim w Twojej futsalowej karierze, czy przyszła ta myśl  dopiero w trakcie?

Alicja Zając: Wiedziałam od początku i wiedziały też moje koleżanki z drużyny. I moi najbliżsi. Nie wychodziłam z tą informacją na zewnątrz. Ale czułam, że tryb turbo w moim życiu to momentami zbyt wiele. Bycie zawodniczką, trenerką, koordynatorką Akademii i dbanie o życie prywatne to ogromne wyzwanie, dlatego po tak  intensywnych trzech latach postanowiłam skończyć z graniem.

Czyli ta decyzja podyktowana jest wyłącznie brakiem czasu? Fizycznie mogłabyś jeszcze grać na wysokim poziomie?

 AZ: Tak, zdecydowanie. Zdrowie mi dopisuje, z formą też uważam było dobrze, bo to był dobry sezon w moim wykonaniu. Zdecydował natłok obowiązków i wyznaczenie sobie priorytetów.

Trener Wojciech Weiss i koleżanki z drużyny przyjęli decyzję ze zrozumieniem, czy próbowali nakłaniać, byś jeszcze pograła?

AZ: Myślę, że nie było czasu, by się nad tym zastanawiać. Zakończył się właśnie sezon futsalowy, ale gramy wciąż na trawie, nie czas na podsumowania i refleksje. Myślę, że to dotrze do nich dopiero, jak zaczną się przygotowania do nowego sezonu. Na pożegnanie przyjdzie jeszcze czas.

Ile lat spędziłaś na boiskach piłkarskich, tych otwartych i w hali?

Wszystko zaczęło się w 2012 roku. Przyjechałam do Poznania na studia, trafiłam do sekcji futsalu. Byli w niej głównie mężczyźni i trzy dziewczyny, m.in. Violetta Biegańska, która potem na chwilę była nawet moją trenerką. Pojechałyśmy do Konina na Akademickie Mistrzostwa Wielkopolski i tam zobaczył mnie trener Wojtek Weiss. Zaprosił mnie na treningi do klubu Poznaniak. Potem trafiłam do zespołu UAM, następnie grałam w Koziołku, Polonii, no i finalnie zostałam w UAM.

Jaką rolę w Twojej karierze odegrał trener Wojciech Weiss? Można powiedzieć, że był mentorem, przewodnikiem?

AZ: Tak, przewodnik to idealne określenie. On mnie dostrzegł i do dzisiaj nasze ścieżki idą w tym samym kierunku. Bardzo dużo się od niego nauczyłam, oboje się rozwijamy, on cały czas jest na sterze futsalowego statku, a ja rozwijam dodatkowe gałęzie. Tylko na chwilę się rozstaliśmy, gdy przez dwa lata grałam w Medanie Gniezno, ale tak to cały czas działaliśmy razem. Z nim się wszystko zaczęło i z nim skończyło.

Czujesz się spełnionym sportowcem?

AZ: Tak, bo udało mi się nie tylko osiągać sukcesy, ale być przez wiele lat na wysokim poziomie. Zaszczytem była gra w reprezentacji Polski, bycie jej kapitanem w niektórych meczach. Zwłaszcza, że przecież ja bardzo późno zaczęłam grać w piłkę, bo dopiero na studiach. Przez ten czas sporo udało się osiągnąć.

Teraz priorytetem będzie rozwój trenerski? Myślisz tylko o piłce nożnej, czy też o futsalu?

AZ: Jako zawodniczce, futsal był mi bliższy. Zrobiłam nawet uprawnienia trenerskie. Posiadam najwyższy stopień Futsal UEFA B i jeszcze jakiś czas temu moim marzeniem było prowadzenie zespołu futsalu, a nawet reprezentacji Polski. To nie jest jednak proste, patrząc choćby na tych, którzy są u sterów w PZPN-ie i na chęć rozwoju kobiecego futsalu. To trudna droga i chęć działania na tym polu trochę u mnie zmalała. Jednak kobieca piłka nożna trawiasta idzie do przodu i bardziej się rozwija.

Widzisz to także w Lechu Poznań?

AZ: Jak najbardziej. Klub bardzo chce się w tym obszarze rozwijać, jest nowa strategia. Nie mogę zbyt wiele jeszcze zdradzić, ale na pewno sekcja będzie się rozwijała, być może powstanie boisko dedykowane tylko piłkarkom, kolejna drużyna i będziemy piąć się w górę. Liczę na awans do 1. ligi, bo to będzie już fajny poziom.

Piłka nożna kobieca z czasów początków Twojej kariery, a dzisiaj, jest inna?

AZ: Oczywiście, że tak. I to bardzo. Ja nie miałam dostępu do fizjoterapeuty, nasze boisko prz ulicy Harcerskiej to była sawanna. Teraz dziewczyny mają doskonałe warunki do treningów, dostęp do obiektów, kilka osób w sztabie, opiekę medyczną i tak mogłabym wymieniać wiele zmian. To inny świat.

Od zawsze miała w sobie tyle determinacji i energii do działania?

AZ: Ja wyniosłam to z domu. Zawsze byłam optymistką i zawsze wierzyłam w siebie. Lubię stawiać sobie wyzwania i do nich dążyć. Taki mam charakter. Ciężko mnie złamać, bo ja uważam, że nie ma rzeczy niemożliwych.

I chyba tak było też w ostatnim Twoim meczu w karierze. Rywalki wyrównały stan rywalizacji w walce o Puchar Polski, ale to wy wywalczyłyście trofeum. Chyba piękniejszego zakończenia nie mogłaś sobie wymarzyć…

AZ: To prawda, taka wisienka na torcie. To był bardzo udany sezon i bardzo trudny. Po brązowym medalu mistrzostw Polski może czułyśmy niedosyt, ale wywalczenie Pucharu Polski była pięknym zamknięciem. Cieszę się, że jako drużyna dałyśmy radę. Walką, charakterem, zespołowością i wiarą w sukces.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*