
Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Magda Pluszewska ,zdjęcie/Łomża Vive Kielce
Dzięki zwycięstwu 33:24, które odniosła dziś na wyjeździe drużyna Łomża Vive Kielce nad SPR Stalą Mielec, na jedną kolejkę przed zakończeniem sezonu 2020/2021 PGNiG Superligi zapewniliśmy sobie tytuł Mistrza Polski! Żółto-biało-niebiescy tym samym zakończą rozgrywki triumfem po raz osiemnasty w historii! Do potwierdzenia dominacji w lidze brakuje jeszcze tylko niedzielnego meczu z Orlen Wisłą Płock.
SPR Stal Mielec – Łomża Vive Kielce 24:33 (10:14)
SPR Stal Mielec: Wiśniewski, Witkowski – Wilk, Janyst, Oliveira, Mochocki, Flont, Nowak, Valyntsau, Adamczuk, Osmola, Petrović, Krytski, Wojdak, Ivanović, Krupa
Łomża Vive Kielce: Wolff, Kornecki, Wałach – Olejniczak, Sićko, Tournat, Yusuf, Kulesh, Moryto, Surgiel, Fernandez, Kaczor, Karalek, Gudjonsson
Pierwsza siódemka: Wolff – Fernandez, Olejniczak, Tournat, Sićko, Moryto, Gudjonsson
Kielczanie wywalczyli osiemnasty w historii i dziesiąty z rzędu tytuł Mistrza Polski! To kolejny historyczny wyczyn, bowiem tylu tytułów w lidze nie zebrała nigdy żadna drużyna zarówno jeśli chodzi o liczbę triumfów w ogóle, jak i z rzędu (oba poprzednie rekordy należały do Śląska Wrocław, który miał na koncie piętnaście zwycięstw w lidze, w tym siedem z rzędu w latach 1972 – 1978). Drużyna Łomża Vive Kielce po raz kolejny zapisała się w historii w dniu 2 czerwca, pokonując na wyjeździe Stal Mielec 33:24.
Dla gospodarzy był to pierwszy mecz z udziałem kibiców (kielczanie przy zapełnionych w 50% trybunach grali już finał Pucharu Polski w Kaliszu). Choć niewielka hala w Mielcu zgodnie z restrykcjami mogła pomieścić niewielką liczbę kibiców, to jednak atmosfera była niesamowita. Kibice obu zespołów bardzo głośno dopingowali swoje ekipy, tworząc doskonałe warunki do gry dla spragnionych dopingu zawodników.
Żółto-biało-niebieskich z ławki prowadził tym razem Krzysztof Lijewski (w Kaliszu był to Tomasz Błaszkiewicz), a ze względu na brak nominalnego prawego rozgrywającego (obaj Branko Vujović i Alex Dujshebaev są kontuzjowani i nie zagrają już do końca sezonu), na prawej połówce rozpoczął Arek Moryto. Prawe skrzydło pozostało więc dla Sigvaldiego Gudjonssona. W zespole z Mielca dobrze rozpoczął Ramon Oliveira, który dwukrotnie z rzędu pokonał Andreasa Wolffa, dając swojej ekipie prowadzenie 2:1. Jak się później okazało, jedyne w tym meczu.
Po dwóch nieudanych interwencjach kapitan drużyny Łomża Vive Kielce zaczął bronić jak w transie, budując ponad pięćdziesięcioprocentową skuteczność, która w dwudziestej minucie meczu osiągnęła aż 62 proc. Wtedy właśnie po kontrze zbudowanej na obronie Wolffa Uladzislau Kulesh zdobył dziesiątą bramkę dla kielczan (wynik wynosił 10:5).
Gospodarze jednak ani trochę nie spuszczali z tonu. Wiatr w żagle nadmuchiwała im nieskuteczność naszego zespołu w ataku, będąca okazją do kontr. W jednej z nich z sześciu metrów Andreasa Wolffa pokonał Kosta Petrović, puszczając naszemu bramkarzowi piłkę między nogami. Ostatnie trafienie dla kielczan w tej części gry zdobył z rzutu karnego Angel Fernandez. Ostatnią próbę mielczan obronił Wolff i po trzydziestu minutach prowadziliśmy 14:10.
Druga połowa rozpoczęła się od połączenia sił kibiców na trybunach – kielczanie przeszli do obozu gospodarzy i od tej pory wszyscy wspólnie dopingowali obie drużyny. Tymczasem na parkiecie w ciągu zaledwie trzech minut mielczanie zbliżyli się do nas na jedno trafienie (14:13). W bramce bronił Miłosz Wałach, który ewidentnie potrzebował czasu, by wejść w mecz. Zajęło mu to około dziesięć minut, aż wreszcie zaczął stopować atakujących Stali.
Po drugiej stronie Tomasz Wiśniewski również notował interwencje, dlatego też kielczanie dość szybko odzyskali czterobramkową przewagę, ale nie bardzo mogli ją powiększyć. Bramkarz Mielca w 49. minucie spotkania wykorzystał także nieobecność między słupkami Miłosza podczas gry w ataku, w osłabieniu (2 min kary otrzymał Nicolas Tournat) i sam zdobył dla swojej ekipy bramkę. Było 24:21 dla Łomża Vive Kielce.
Atakiem Mistrzów Polski pod nieobecność Igora Karačicia dyrygował cały czas Michał Olejniczak. Rozgrywający głównie obsługiwał kolegów, aż wreszcie pod koniec spotkania sam zaczął zdobywać gole, w tym raz sprowadzony niemal do parteru podczas przedzierania się przez mur defensywny podopiecznych Dawida Nilssona.
Do bramki ponownie wszedł Andreas Wolff i ponownie pokazał swoją klasę. Bezpieczeństwo „z tyłu” przełożyło się na rezultaty i w ataku – momentalnie drużyna Łomża Vive Kielce zdobyła pięć bramek z rzędu. A potem jeszcze jedną, tym samym wygrywając z SPR Stal Mielec 33:24 i zapewniając sobie osiemnasty w historii tytuł Mistrza Polski!
K. Lijewski: Mistrzostwo mimo nie najlepszego meczu
Krzysztof Lijewski, grający trener Łomża Vive Kielce: Początek meczu nie był taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Nasza drużyna nie zagrała na poziomie, jaki pokazaliśmy choćby w Kaliszu w finale Pucharu Polski. Zabrakło nam energii, agresywności w obronie, a gdy dodamy do tego interwencje bramkarza rywali, wynik długo był na styku. Druga połowa udowodniła jednak, że jesteśmy lepszym zespołem. Mimo wszystko, na najwyższe obroty weszliśmy dopiero pięć minut przed końcem meczu. Pomogły rotacje w składzie, dzięki temu utrzymywaliśmy wysoki rytm i intensywność, a z rywali z czasem schodziło powietrze. Cieszę się, że mimo nie najlepszego meczu wygraliśmy i zdobyliśmy mistrzostwo. Pucharu jednak namacalnie jeszcze nie mamy, więc choć matematycznie nikt nam tytułu nie odbierze, na razie cieszymy się wewnętrznie.
Sebastian Kaczor, zawodnik Łomża Vive Kielce: W tym meczu każdy dostał swoją szansę, także młodzi zawodnicy, więc bardzo się cieszę z minut spędzonych na boisku. Błędy, które popełniam w meczu, różnią się od tych na treningu. W ten sposób zbieram doświadczenie i mogę wyciągać wnioski. Mecz w Mielcu trzeba jak najbardziej zaliczyć na plus, przecież jesteśmy Mistrzami Polski! To mój pierwszy tytuł w karierze i bardzo się cieszę. W przerwie powiedzieliśmy sobie kilka mocnych słów, że trzeba się bardziej skoncentrować, żeby zamknąć sprawę mistrzostwa. Przy lepszej koncentracji szybko odjechaliśmy rywalom. Czas na radość będzie jednak później, teraz skupiamy się już na niedzielnym meczu z Orlen Wisłą Płock. To będzie bardzo ważne spotkanie. Podejdziemy do niego tak samo, jakby decydowało o tytule.
Dodaj komentarz