Decydujący cios jeszcze przed przerwą

Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Magda Pluszewska , zdjęcie archiwalne

Drużyna Łomża Vive Kielce pokonała na wyjeździe Energę MKS Kalisz (32:26) w ramach 17. serii PGNiG Superligi. Mistrzowie Polski jeszcze przed przerwą trafili pięć razy z rzędu, dzięki czemu zbudowali przewagę, którą konsekwentnie powiększali do końca gry. Najskuteczniejszym zawodnikiem meczu został Nicolas Tournat (6 bramek).

Energa MKS Kalisz – Łomża Vive Kielce 26:32 (13:16)

Energa MKS Kalisz: Krekora, Zakreta – Adamski 5, Drej 4, M. Pilitowski 3, Szpera 3, Kus 3, Krępa 3, Tomczak 2, K. Pilitowski 2, Kamyszek 1, Pedryc, Góralski, Makowiejew

Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff – Tournat 6, A. Dusjhebaev 4, Karalek 4, Sićko 4, Moryto 3, Nahi 3, Karačić 3, Vujović 1, Surgiel 1, Domagała 1, Olejniczak 1, Sánchez-Migallón 1, Thrastarson

Pierwsza siódemka: Wolff – Nahi, Sićko, Thrastarson, Vujović, Moryto, Tournat

Kielczanie do spotkania w Kaliszu przystąpili niemal w identycznym składzie, co trzy dni temu w wygranym starciu Ligi Mistrzów przeciwko HC Motor Zaporoże (33:27). Jedyną zmianą była absencja Daniela Dujshebaeva, w którego miejsce wskoczył Damian Domagała. Z powodu kontuzji wciąż pauzują Uladzislau Kulesh, Tomasz Gębala oraz Sigvaldi Gudjonsson. W ekipie rywali z Kalisza także oglądaliśmy znajome twarze, jak Bartłomiej Tomczak oraz Mateusz Kus.

Nie minęło sześćdziesiąt sekund gry, a obie drużyny otworzyły już swój licznik. Dla gospodarzy trafił Kacper Adamski, wśród żółto-biało-niebieskich odpowiedział Nicolas Tournat. Co ciekawe, to właśnie pierwsi zdobywcy bramek byli najskuteczniejszymi zawodnikami w swoich zespołach w trakcie całej pierwszej połowy. Rozgrywający kaliszan rzucił trzy gole, Nico zapunktował cztery razy.

Grający z dużą determinacją i ambicją gospodarze postawili Mistrzom Polski wysoko zawieszoną poprzeczkę. Przez dziesięć minut trwała wymiana gol za gol, dopiero wtedy pierwszy raz któraś z ekip odskoczyła na dwa trafienia. Bramkę na 7:5 zdobył dla kaliszan Piotr Krępa, chwilę wcześniej kolejną udana interwencję zanotował dobrze dysponowany bramkarz Energii, Mikołaj Krekora.

Kielczanie inicjatywę przejęli po kwadransie. Najpierw do remisu doprowadził Arkadiusz Moryto, skutecznie egzekwując rzut karny (9:9), ale prawdziwy cios miał dopiero nadejść. Na ponad dziesięć minut bramkę zamurował Andreas Wolff, któremu w środku obrony pomagali Miguel Sánchez-Migallón oraz Artsem Karalek, dzięki czemu ofensywna siódemka kielczan trafiła pięć razy z rzędu. Pozwoliło to podopiecznym trenera Talanta Dujshebaeva zejść do szatni z kilkubramkową zaliczką (16:13).

Zaraz po zmianie stron gospodarze znów nabrali wiatru w żagle i odrobili kolejne “oczko” (17:19, 38. min.). Kolejne bramki Nicolasa Tournata oraz Szymona Sićki nie pozwoliły jednak kaliszanom na zdobycie bramki kontaktowej. Mistrzowie Polski dość pewnie kontrolowali dystans.

Po okresie wyrównanej gry powtórzył się schemat znany z pierwszej partii: kwadrans przed końcem meczu kielczanie rozpoczęli pięciobramkową serię, dzięki której Alex Dujshebaev wyprowadził naszą drużynę na najwyższe w spotkaniu prowadzenie 28:21 (51. min.). Do końca meczu rywale odrobili jedną bramkę (32:26). Najskuteczniejszym zawodnikiem spotkania został Tournat (6 goli), ale tytuł MVP powędrował do bramkarza gospodarzy Mikołaja Krekory.

K. Lijewski: Graliśmy na trudnym terenie

Zwycięstwo drużyny Łomża Vive Kielce 32:26 nad Energą MKS Kalisz w ramach wyjazdowego meczu 17. serii PGNiG Superligi skomentował Krzysztof Lijewski.

Krzysztof Lijewski, drugi trener Łomża Vive Kielce: Bardzo się cieszymy, że udało nam się wywalczyć kolejne trzy punkty. Graliśmy na trudnym terenie w Kaliszu, rywale często sprawiają przeciwnikom problemy przez wysoką obronę 3-2-1, ale my byliśmy na to dobrze przygotowani. Zagraliśmy kilka fajnych akcji z rzędu i przeciwnik musiał cofnąć się do systemu 6-0. Do przerwy mecz był wyrównany, Energa często grała 7 na 6 w ataku i mieliśmy z tym mniejsze lub większe problemy. W drugiej połowie utrzymywaliśmy natomiast cztery czy pięć bramek przewagi i zasłużenie wygraliśmy. Cieszymy się też, że znowu była szansa rotować składem i każdy dostał swoją szansę.

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*