
Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Magda Pluszewska , zdjęcie archiwalne
Drużyna Łomża Vive Kielce pokonała Handball Stal Mielec w ramach 22. serii PGNiG Superligi (41:30). Kielczanie pełną dominację osiągnęli jeszcze przed przerwą (24:12), realizując tym samym przedmeczową zapowiedź Krzysztofa Lijewskiego.
Handball Stal Mielec – Łomża Vive Kielce 30:41 (12:24)
Łomża Vive Kielce: Kornecki (5/23=22%), Wolff (6/17=35%) – Vujović 4, Olejniczak 3, Sićko 1, Tournat 3, Yusuf 7, Kulesh 6, D. Dujshebaev, Thrastarson, Surgiel, Paczkowski 4, Domagała 2, Karalek 8, Nahi 3
Handball Stal Mielec: Dekarz, Procho – Wojdak, Osmola, Valyntsau 1, Smolikau 3, Sobót 6, Misiejuk 7, Nikolić 6, Wilk 1, Krupa 1, Puljizovic 4, Nowak 1
Mistrzowie Polski na ostatni mecz przed przerwą na Święta Wielkanocne udali się w 15-osobowym składzie. Poza zespołem znaleźli się kontuzjowani Tomasz Gębala, Miguel Sánchez-Migallón, Igor Karačić, Sigvaldi Gudjonsson oraz Alex Dujshebaev i Arkadiusz Moryto.
W Mielcu mierzyły się pierwsza oraz ostatnia drużyna w stawce PGNiG Superligi. Mimo ogromnej przepaści w tabeli, drugi trener Mistrzów Polski, Krzysztof Lijewski, przestrzegał przed dopisywaniem punktów jeszcze przed rozpoczęciem meczu, jasno wskazując przy tym kielecki plan na spotkanie. Drużyna Łomża Vive Kielce miała jak najszybciej narzucić swój styl gry i przesądzić losy meczu.
A jednak, to gospodarze zdobyli pierwsze dwie bramki w sobotnim meczu. Dla rywali trafili Grzegorz Sobut i Marko Nikolić, bramkarz Dawid Dekarz odbił kilka piłek, dzięki czemu spotkanie rozpoczęło się od szybkiego prowadzenia Handball Stali (2:0).
Zawodnicy Mistrzów Polski wzięli sobie jednak do serca przedmeczowe słowa sztabu szkoleniowego i jak się potem okazało, początkowe prowadzenie mielczan było jedyną taką sytuacją w całym meczu. Wystarczyło 120 sekund, by drużyna Łomża Vive Kielce odzyskała inicjatywę i przejęła pałeczką liderów (3:2).
Do końca pierwszej partii kielczanie zbudowali aż dwanaście bramek zaliczki (24:12), doskonale realizując zapowiedź trenera Lijewskiego. Mistrzowie Polski wymuszali błędy rywali, w pewnym momencie nasza drużyna zanotowała serię aż siedmiu trafień, w pełni dominując w każdym aspekcie gry i jeszcze przed przerwą w zasadzie rozstrzygając sprawę kolejnego ligowego zwycięstwa.
Bardzo dobrze wyglądał białoruski duet Artsem Karalek i Uladzislau Kulesh, którzy byli najskuteczniejszymi graczami w trakcie pierwszego pół godziny. Pierwszy trafił pięć razy, drugi dołożył cztery bramki. Po drugiej stronie parkietu sześć interwencji naliczył natomiast Andreas Wolff.
Po zmianie stron kielczanie zwolnili nieco tempo, które doprowadziło do bardzo dużej różnicy przed przerwą. Efektem zmienił się także obraz gry. W trakcie drugiej połowy obserwowaliśmy wymianę gol za gol, ale kielczanie utrzymywali dzięki temu bezpieczną przewagę w okolicach dziesięciu bramek.
Taką też różnicą zakończyło się całe spotkanie (41:30). Miano najlepszego strzelca meczu utrzymał Karalek (8 goli), a jedno trafienie mniej zanotowali Krzysztof Misiejuk oraz Faruk Yusuf, który wykorzystał wszystkie cztery rzuty karne.
K. Lijewski: Najważniejsza wygrana i zdrowie zawodników
Krzysztof Lijewski i Paweł Paczkowski komentują wyjazdowe zwycięstwo drużyny Łomża Vive Kielce w ramach 22. serii PGNiG Superligi nad Handball Stalą Mielec (41:30).
Krzysztof Lijewski, drugi trener Łomża Vive Kielce: Cieszy nas wysoka wygrana. Początek meczu był wyrównany, graliśmy z rywalami gol za gol, bo drużyna z Mielca szybko wznawiała akcje i skutecznie kontratakowała po naszych błędach. W drugim kwadransie rywale trochę opadli z sił, my skupiliśmy się na tym, żeby wykańczać swoje sytuacje, dzięki czemu uciekliśmy i zyskaliśmy wysoką przewagę. W drugiej połowie zgubiliśmy koncentrację, na pewno mogliśmy lepiej rozegrać ten okres, ale można to zrozumieć, bo mieliśmy już dużą zaliczkę. Najważniejsze, że wygraliśmy, a zawodnicy w zdrowiu rozjadą się na zgrupowania reprezentacji.
Paweł Paczkowski, zawodnik Łomża Vive Kielce: Pierwsza połowa była całkiem przyzwoita z naszej strony z wyjątkiem kilku początkowych minut. Potrzebowaliśmy trochę czasu, żeby wejść na odpowiedni poziom. Mieliśmy problemy w sytuacjach jeden na jeden z bramkarzem rywali. Generalnie jednak możemy zaliczyć pierwszą partię na plus, bo zrealizowaliśmy założenia taktyczne i zyskaliśmy przewagę. W drugiej połowie wszystko siadło, bo pojawiło się u nas więcej błędów technicznych, zwłaszcza w obronie. Pozwoliliśmy rywalom na łatwe bramki. Z Mielca możemy jednak wyjechać usatysfakcjonowani, bo wygraliśmy.
Dodaj komentarz