
Biuro Prasowe Łomża Vive Kielce tekst Magda Pluszewska i Maciej Szarek , zdjęcia Patryk Ptak/Łomża Vive Kielce
Po trzynastu latach hegemonii (aczkolwiek w sezonie 2019/2020 finał nie odbył się ze względu na pandemię Covid-19), trofeum rozgrywek o PGNiG Puchar Polski przeszło w ręce Orlen Wisły Płock. Drużyna Łomża Vive Kielce przegrała w Tarnowie z Nafciarzami 27:34.
Orlen Wisła Płock – Łomża Vive Kielce 34:27 (17:13)
Orlen Wisła Płock: Morawski, Witkowski – Daszek, Lucin, Jurecic, Mitrovic, Fernandez, Serdio, Susnja, Szita, Krajewski, Terzić, Mihić, Czapliński, Zhitnikov, Kosorotov
Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff – Vujović, Sanchez-Migallon, Olejniczak, Sićko, A. Dujshebaev, Tournat, Karačić, Moryto, D. Dujshebaev, Thrastarson, Paczkowski, Gębala, Karalek, Nahi
Pierwsza siódemka: Moryto, Vujović, Karacić, Tournat, Sićko, Gębala, Nahi (bez bramkarza w ataku)
Trener Krzysztof Lijewski, który w sobotę pełnił funkcję pierwszego trenera ze względu na zawieszenie trenera Talanta Dujshebaeva, już przy pierwszej akcji postawił na siedmioosobowy skład w ataku, pozostawiając pustą bramkę. Do szarży na Płock przystąpili Arkadiusz Moryto, Branko Vujović, Igor Karacić, Nicolas Tournat, Tomasz Gębala, Szymon Sićko i Dylan Nahi. Ruch ten przyniósł kielczanom dwie skuteczne akcje i prowadzenie 2:0.
Płocczanie szybko wyrównali – pierwsze trafienie z rzutu karnego zdobył Tin Lucin, a z kontry do pustej bramki punktował Lovro Mihić. Kielczanie nie do końca dogadywali się w powiększonym składzie ofensywnym, przez co często gubili piłkę, a ekipa Orlen Wisły Płock wykorzystała to, bo w dziesiątej minucie wyszła na prowadzenie 7:4. Mogło być nawet 8:4, ale na szczęście, celując w biegu do ponownie pustej bramki, Przemek Krajewski posłał piłkę w słupek. Co się odwlecze, to nie uciecze. Niestety, Sergei Kosorotov przy kolejnej okazji zdobył ósmego gola dla Nafciarzy.
Tymczasem Andreasa Wolffa, który do tej pory powracał między słupki przy ataku rywali, zastąpił Mateusz Kornecki. Matiemu niemal udało się obronić rzut Abela Serdio, który pomknął w jego kierunku w kolejnej akcji, ale choć po dłoni, to jednak piłka ostatecznie wpadła do siatki. Złą passę kielczan przerwał dopiero Artsem Karalek, zdobywając piątą bramkę na nasze konto. Arek Moryto pokonał Adama Morawskiego z linii siedmiu metrów, Mateusz Kornecki popisał się fantastyczną podwójną interwencją, a Arek pomknął w kontrze na drugi koniec boiska, rzucając do pustej bramki. W dziewiętnastej minucie podopieczni Xaviera Sabate prowadzili już tylko 9:7.
Mecz miał fajne, dynamiczne tempo, ale cały czas układał się pod dyktando naszych rywali. Na trzy minuty przed przerwą, gdy przegrywaliśmy 12:15, o czas poprosił Krzysztof Lijewski. Niestety, od tego momentu my zdobyliśmy tylko jedną bramkę, a płocczanie dwie. W dodatku, czerwoną kartkę w ostatnich sekundach otrzymał Artsem Karalek za faul na wykonującym rzut z dystansu Sergieju Kosorotowie. Pierwsze trzydzieści minut zakończyliśmy bilansem 13:17.
Źle rozpoczęła się także druga połowa, bo nasi rywale szybko odskoczyli na 19:13. Wynik po naszej stronie drgnął dopiero dzięki Szymonowi Sićko, a potem Pawłowi Paczkowskiemu. W ataku konsekwentnie graliśmy siedmiu na sześciu, co wciąż przynosiło proste straty przez rzuty do pustej bramki. Po trzynastu minutach tej części gry przegrywaliśmy 15:18.
Zawodnicy Orlen Wisły Płock grali widowiskowo i widać było, że są naprawdę zmotywowani. Kielczanie nie poddawali się, choć wynik uciekał coraz bardziej. Przy stanie 20:26 Igor Karacić przelobował obrońców rywali, puszczając lekki jak piórko balonik do – często występującego w tym meczu zjawiska – pustej bramki. Cały czas brakowało jednak konkretnego, zorganizowanego zrywu, aniżeli pojedynczych udanych akcji. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem Orlen Wisły Płock 34:27, a PGNiG Puchar Polski po trzynastu latach przeszedł w ręce Orlen Wisły Płock.
Nie zwieszamy głów! Dziewiętnaste Mistrzostwo Polski na koncie, a za dwa tygodnie drużynę Łomża Vive Kielce czeka Final4 Ligi Mistrzów w Kolonii!
KOMENTARZE PO MECZU FINAŁOWYM PGNIG PUCHARU POLSKI
Krzysztof Lijewski, trener Łomża Vive Kielce: Porażka boli, natomiast trzeba oddać drużynie z Płocka to, że dzisiaj była od nas lepsza, zagrała bardziej zdecydowanie przede wszystkim w ataku pozycyjnym, a my mieliśmy w tym elemencie sporo problemów. Nawet, gdy dochodziliśmy do sytuacji rzutowej, nie potrafiliśmy jej zamienić na bramki. Zabrakło komunikacji w obronie, wydaje mi się, że byliśmy zbyt pasywni, a rywale to wykorzystywali.
Nikt w sporcie nie ma monopolu na wygrywanie i trzeba to przyjąć. To nie jest łatwe, ale w następnym roku będziemy bardziej głodni, by bronić Mistrzostwo Polski i odzyskać Puchar Polski. W ustawieniu siedmiu na sześciu kilka akcji wyszło, a kilka nie, ale nie wydaje mi się, by właśnie ten element był kluczem do porażki. W pewnym momencie zmienialiśmy taktykę i graliśmy sześciu na sześciu, potem znów w siedmiu, ale to nie był błąd ataku, a raczej obrony.
Nikt w szatni po Mistrzostwie Polski nie rozmawiał o FINAL4. Odkąd skończył się dwumecz z Montpellier, Liga Mistrza została schowana do szuflady. Najpierw Mistrz Polski, potem Puchar. Nie wyszło, ale akceptujemy wynik. Gdy człowiek przegrywa, to się uczy, na pewno wszyscy wyciągniemy wnioski. Cała Polska dostała to, na co czekała od dłuższego czasu, czyli zmianę. Dla wielu to było monotonne i nudne, więc jeszcze raz gratuluję Płockowi, a my już szykujemy się na Veszprem. To, co w szatni, zostaje w szatni, ale to, co mogę powiedzieć, to to, że nie było smutku. Czasem musi przyjść moment, że drużyna przegra, a Płock czekał trzynaście lat na ten tytuł. W końcu się doczekali! W szatni było dobrze i spokojnie, trener zareagował najlepiej, jak tylko mógł.
Alex Dujshebaev, kapitan Łomża Vive Kielce: Zawsze każda porażka boli. Finał boli bardziej, ale oni byli dzisiaj lepsi od nas. Zrobiliśmy za dużo błędów, zbyt często nie trafiliśmy i nie zagraliśmy naszego najlepszego meczu zarówno w ataku, jak i w obronie. Będziemy się z tego uczyć. Poprawimy wszystko, by wyszło to z dobrym skutkiem dla drużyny. Siedmiu na sześciu nie wychodziło, bo nie trafialiśmy do bramki, będąc sam na sam z bramkarzem. Wtedy nigdy nic nie wyjdzie (śmiech). A zmianę z bramkarzem jest trudno zrobić szybko. Zobaczymy, czy wykorzystamy ten element w grze na FINAL4. Kto wie. Dla Płocczan to dziś super osiągnięcie, nic dziwnego, że świętują, mają co, sam bym się bardzo cieszył.
Krystian Witkowski, bramkarz Orlen Wisły Płock: W meczu z Kielcami nigdy nie jesteśmy stawiani w roli faworyta. Dla mnie to był super mecz, lubię grać o taką stawkę. Cieszę się, że udowadniam, że daję radę. Fajnie, że dostałem tytuł gracza meczu, będę cieżko pracował, żeby w przyszłym sezonie mieć jeszcze więcej minut. To był nasz najlepszy mecz w sezonie! Jesteśmy szczęśliwi po wywalczeniu Pucharu. Mieliśmy bardzo mocną obronę i zdobyliśmy dużo goli na pustą bramkę. Przygotowywaliśmy się na manewr kielczan z siedmioma zawodnikami w ataku.
Przemysław Krajewski, skrzydłowy Orlen Wisły Płock: Długo czekałem na ten moment. We wcześniejszych meczach z kielczanami graliśmy jak równy z równym, żaden zespół nie mógł się dziś niczym zaskoczyć, mieliśmy o sobie bardzo dużo informacji. Dlatego też byliśmy przygotowani na grę rywali siedmiu na sześciu w ataku. Z naszej strony pomogło, że byliśmy w pełnym składzie, nie dostaliśmy czerwonych kartek i mogliśmy pozwolić sobie na dużo rotacji. Oprócz tego Krystian Witkowski, który bronił fantastycznie. Po blamażu, jaki zagraliśmy w Final4 Ligi Europejskiej, chcieliśmy zakończyć sezon na naszą korzyść i byliśmy bardzo zmotywowani. Choć mam trzydzieści pięć lat, to mój pierwszy Puchar. Podniesienie go to fantastyczne uczucie.
Dodaj komentarz