Widzew Łódź – Legia Warszawa 1:2

Biuro Prasowa Legia Warszawa tekst Bartosz Zasławski , zdjęcia  Jakub Wydra / Legia.com

Legia Warszawa wygrała 2:1 z Widzewem Łódź w meczu 5. kolejki PKO Bank Polski Ekstraklasy po bramkach Mattiasa Johanssona i Ihora Kharatina.

Widzew Łódź – Legia Warszawa 1:2 (0:2)

Gole: Lipski (90′ +10′) – Johansson (30’), Kapustka (42’)

Żółte kartki: Pawłowski (63’), Sanchez (80′), Czorbadżijski (90′)  – Rose (8’), Jędrzejczyk (45’ +3’)

Widzew Łódź: Ravas – Stępiński, Czorbadżijski, Żyro – Danielak, Kun (Hansen 88′), Shehu (Lipski 46’), Nunes – Terpiłowski, Pawłowski (Szota 89′), Letniowski (Sanchez 46’)

Rezerwowi: Łytwynenko, Szota, Sanchez, Lipski, Sypek, Zieliński, Krreuzriegler, Hansen, Gołębiowski

Legia Warszawa: Tobiasz – Johansson, Rose, Jędrzejczyk, Mladenović – Kharatin (Slisz 87′) – Wszołek, Josue, Kapustka (Rosołek 71’), Baku (Pich 87′) – Muci (Augustyniak 77’)

Rezerwowi: Miszta, Ribeiro, Augustyniak, Pich, Sokołowski, Abu Hanna, Rosołek, Strzałek, Slisz

Trener Kosta Runjaić:

– Jestem trochę zmęczony, ale podejrzewam, że nie tylko ja – tak samo sztab i zawodnicy. To było ciężkie spotkanie toczone w świetnej atmosferze, ale takiej rywalizacji się spodziewaliśmy. Gospodarze walczyli do końca, ale mecz zakończył się naszym zwycięstwem.

– Dobrze weszliśmy w ten mecz. Graliśmy piłką, stwarzaliśmy okazje i zdobywaliśmy bramki. Zaprezentowaliśmy dobry poziom. W drugiej połowie Widzew wywarł na nas drużynę. Zabrakło nam spokoju. Nie zagraliśmy tak, jak sobie zakładaliśmy. Nie jest łatwo grać w takich meczach i przy takiej żywiołowej publiczności. Dzisiaj najważniejsze jest zwycięstwo. Gratuluję moim piłkarzom. Ogromny szacunek także dla naszych kibiców, którzy dzisiaj nas wspierali. TYLKO LEGIA!

– Podoba mi się styl Widzewa. Jest pewny siebie z piłką przy nodze. Nasz plan na ten mecz był podobny. Chcieliśmy kontrolować grę i długo utrzymywać się przy piłce. Nasi dwaj obrońcy szybko dostali żółte kartki i to był pewien problem. Nie mogliśmy grać tak agresywnie i kompaktowo. 

– Cieszę się, że wygraliśmy tak ważny dla klubu i kibiców mecz. Wiedziałem, że tradycja rywalizacji Legii i Widzewa jest bardzo długa. Przebiegliśmy w tym spotkaniu 119 km, co jest naszym rekordem od dłuższego czasu. Widzew pokonał jeszcze więcej kilometrów. Intensywność była bardzo wysoka. W tym meczu dominowała taktyka, było pełno walki. Cieszę się, że zabieramy trzy punkty do Warszawy.

Ihor Kharatin:

– Wiedzieliśmy, jak ważne to jest spotkanie. Trener opowiadał nam o dobrej atmosferze i o tym, że stadion będzie wypełniony do ostatniego miejsca. Dobrze przygotowaliśmy się właśnie pod takie spotkanie.

– Byliśmy gotowi na taką atmosferę. Wiedzieliśmy, że 17 tysięcy kibiców Widzewa będzie dopingowało swoich zawodników. Czuliśmy jednak wsparcie naszych kibiców. To nas poniosło. 

– To specjalny i historyczny mecz. Jestem bardzo szczęśliwy, że odnieśliśmy dziś zwycięstwo. To bardzo ważny krok dla całej drużyny. Możemy być jeszcze lepsi, ale dzisiaj najważniejsze były trzy punkty. 

– Rezultat jest najważniejszy. To na wynik patrzy się w pierwszej kolejności. Druga połowa nie była dobra w naszym wykonaniu. Wiemy, co możemy poprawić. Dzisiaj jednak liczy się wynik.

Mattias Johansson:
 
– Poprzedni sezon to przeszłość, teraz jest nowy początek, nowy trener, nowa energia. Patrzymy tylko w przyszłość. Paradoksalnie myślę, że strzeliłem więcej goli moją lewą nogą niż prawą. Zamknąłem oczy i starałem się po prostu kopnąć w piłkę (śmiech). Szczerze mówiąc, był to perfekcyjny strzał, więc jestem bardzo szczęśliwy. 

– Uwielbiam mecze o takiej atmosferze. Dobra strona tego, że kibice rywali cię nienawidzą, jest taka, że robisz coś dobrze. Cieszyłem się tym meczem. Nie widziałem, czym kibice rywali w nas rzucali, takie rzeczy nie powinny się dziać na stadionie. 

– Pierwsza połowa była dobra w naszym wykonaniu, druga była gorsza. Rywal zmienił styl gry. Z większym szczęściem mogliśmy strzelić trzeciego gola i zamknąć ten mecz, ale koniec końców i tak wygraliśmy i zdobyliśmy komplet punktów.

 

Bądź pierwszy, który skomentuje ten wpis!

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.


*